Zebranych przywitała Jadwiga Duda, prezes KPW, prezentując temat i program spotkania, jego afisz. Pomysłodawczynią tematu spotkania była Katarzyna Czubak, członek KPW, która do udziału w nim zaprosiła prelegentów i wyżej wymienione rodziny. Za stołem prezydialnym usiadły małżeństwa: Irena i Andrzej Cieślikowie, Maria i Józef Janusowie, którzy razem przeżyli ponad 50 lat. Na wstępie spotkania odczytano wiersze autorstwa Piotra Piotrowskiego z tomiku pt. „Zdołam kamień w słowo przekuć" (Wydawnictwo Jagiellonia, Kraków 1997 r.). Monika Sowicka odczytała wiersze: „Dar” i „Wieża”, a Krzysztof Piotrowski, brat ś. p. Piotra wiersz „Siedem”.
Następnie prelekcje wygłosili kolejno:
Andrzej Cieślik - „We dwoje 50 lat i więcej…”. „Piotr Krysa – wspomnienia o rodzinie Krysów gałęzi bogucickiej.”: „Zacznę od pojawienia się rodziny Krysów w Boguciach. Miedzy innymi Piotr Krysa, urodzony w Czarnochowicach 29.06.1843 r. ożenił się z Marianną Ozgą, mieszkanką Bogucic, która była urodzona 6.03.1852 r. Ślub ich był 14.05. 1872 r. w Wieliczce w kościele pw. św. Klemensa. Z tego małżeństwa w Bogucicach na świat przyszły dzieci: Jan, bliźnięta: Anna - zmarła i Helena, Rozalia urodzona 1.04.1881 r., Marianna urodzona w 1882 r., Władysław urodzony w 1884 r., Józef urodzony w 1886 r., Klemens, który po miesiącu życia zmarł. Ponieważ rodzina się powiększała, to teść naszego Piotra Krysy w testamencie - tu mam oryginał testamentu napisany przez Jakuba Ozgę i oryginalną metrykę urodzenia Piotra Krysy - Jakub Ozga zapisał małżeństwu Mariannie i Piotrowi Krysom działkę. Dlatego Piotr Krysa w 1878 r. wybudował dom: dwie izby, mała stajenka, stodoła z małym kawałkiem pola do uprawy, który obecnie mieści się pod adresem ulica Reformacka 40. Synowie w Bogucicach założyli rodziny. Córkom Piotr Krysa, w miejscu domu teścia, wybudował w 1912 r. dom, w którym zamieszkały Rozalia i Marianna. Rozalia wyszła za mąż za Jana Nawalanego z Koźmic Wielkich. Mam dokument z 1.05. 1901 r., w którym Jan Nawalany zwraca się do Świetnego c. k. Zarządu Salinarnego w Wieliczce i prosi o pozwolenie na związek małżeński z Rozalią Krysą lat 18. Mam też poświadczenie z urzędu parafialnego parafii św. Klemensa w Wieliczce, podpisane przez księdza Twardowskiego, że Jan Nawalany, robotnik salinarny w dniu 27.05.1901 r. zawarł związek małżeński z Rozalią Krysą. Rozalia i Jan Nawalany mieli dzieci: czterech synów i córkę. Jeden z synów Stanisław w czasie II wojny światowej był aresztowany przez Niemów i więziony w KL Auschwitz i innych obozach. Przeżył i po wojnie zamieszkał w Nowym Sączu. W drugiej części domu zamieszkała córka Marianna, która wyszła za mąż za Tomasza Hanulę z Bogucic. Mąż był pracownikiem wielickiej kopalni zatrudnionym na powierzchni. Wspomnę, że bratem Tomasz był Franciszek Hanula, założyciel i pierwszy dyrektor Liceum Ogólnokształcącego w Gdowie. Marianna i Tomasz Hanulowie mieli dzieci: trzy córki i syna. Natomiast Helena Krysa, moja babcia wyszła za mąż za Piotra Nowaka z Grajowa, też górnika w wielickiej kopalni. Mieli też czworo dzieci: trzy córki i syna. Jedna z córek była moja mama Eleonora, która wyszła za mąż za Franciszka Cieślika, pracownika poczty w Wieliczce, który jako listonosz przez długie lata roznosił listy po centrum miasta. Eleonora i Franciszek Cieślikowie mieli dwóch synów: Tadeusza, który zmarł i mnie. Tadeusz ukończył szkołę średnią i został powołany do wojska. Miał się zgłosić w Gdańsku do jednostki wojskowej, która podlegała Wojskom Ochrony Pogranicza, gdzie szkolono marynarzy, którymi obsadzano okręty pogranicza. Wspomnę, że w naszej rodzinie jako pierwszy w Marynarce Wojennej służył Wiesław Zegartowski, który był naszym kuzynem. Drugim był mój brat. Potem okazało się, że następnym był ojciec Grzegorza Krysy - Wiesław Krysa, który razem z Andrzejem Piotrowskim służył w Marynarce. Kolejnym był brat Wiesława, Andrzej Krysa. Następnie byłem, ja. Po ukończeniu szkoły średniej dostałem zaproszenie do pałacyku przy Filharmonii do Wojskowej Komendy Rejonowej w Krakowie, gdzie otrzymałem bilet w jedną stronę - do Ustki, do Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej. Po pięciomiesięcznym kursie dostałem przydział do Gdyni, do portu wojennego na Oksywiu, gdzie służyłem trzy lat. Na początku trzeciego roku służby otrzymałem ostatni urlop - 20 dni na Święta Bożego Narodzenia. Przyjechałem do domu spędzić mile czas z rodziną. W święta wpada kolega i mówi: „Ubieraj się, idziemy na imprezę - prywatkę do Krzyszkowic.” I tu poznałem moja żonę Irenę. (Brawa z sali). Czas szybko płynie, urlop się kończy, trzeba do wojska wrócić. Poddani zostaliśmy próbie przez 10 miesięcy jeszcze. Dopiero po wyjściu z wojska w październiku, po roku znajomości - 9.10.1971 roku zwarliśmy związek małżeński w kościele parafialny św. Klemensa w Wieliczce. Rozpoczęło się nasze życie rodzinne. Mieliśmy małe mieszkanko M2 na Osiedlu H. Sienkiewicza. Urodziła się nam córka, a syn był w drodze na świat. Doszliśmy do wniosku, że potrzebujemy większe mieszanie. Postanowiliśmy zamieszkać w Bogucicach, zwłaszcza, że ojciec wcześnie zmarł i mama została sama. Przenieśliśmy się do Bogucic na stare śmieci. Dom był stary i wymagał remontu. Poszedłem do pana architekta w Wieliczce i zapytałem czy wolno mi dom remontować, a on powiedział: „Proszę Pana w 1980 r. będziemy dawać mieszkańcom klucze do mieszkań w blokach dziesięciopiętrowych. Wieliczka będzie połączona tramwajem z Krakowem. Niech Pan zapomni o remoncie domu.” W międzyczasie zmieniłem pracę - pracowałem w Krakowie. Kolega mnie namówił: „Idź do w wielickiej kopalni, trzeba podtrzymywać tradycję rodzinną”. Zatrudniłem się w kopalni w dziele łączności i tu doczekałem się emerytury. Zakres prac mieliśmy bardzo bogaty, wszystkie obiekty od Baryczy na powierzchni oraz cała kopalnia od pierwszego do dziewiątego poziomu. Mogłem zobaczyć prawdziwą kopalnię. To była przygoda życia. Przeżyliśmy też w 1992 r. wyciek słodkiej wody w poprzeczni Mina. Z żoną zamieszkaliśmy w Bogucicach. Przyszedł rok 1980 i po nim zmiany. Dostaliśmy zezwolenie i wybudowaliśmy dom. Na świat przyszedł drugi syn Hubert. Żona w międzyczasie zmieniała pracę, aż wreszcie w 1992 r. założyła biuro rachunkowe, jedno z pierwszych w Wieliczce, które prowadziła do 2021 r., do emerytury. Ja też przepracowałem 23 lata w kopalni i pewnego dnia woła mnie sztygar i mówi: „Słuchaj był telefon z kadr, czy nie zapomniałeś sobie, że możesz iść na emeryturę?”. Faktycznie wtedy były takie przepisy, że można było być pracownikiem dołowym tylko do 55 roku życia. Skorzystałem z tej propozycji i jestem już 22 lata na emeryturze. W 2021 roku tak się złożyło, że ukończyłem 75 lat, 50 lat w związku małżeńskim i 20 lat na emeryturze. Byliśmy zaproszeni przez Pana Burmistrza do Magistratu na uroczystość wręczenia od Prezydenta RP medali za długoletnie pożycie. Mamy wnuczki. Dodam, że do dnia dzisiejszego w Bogucicach nazwiska Krysa i Ozga nie przetrwały.”
Jadwiga Duda: „Słuchając Pana wypowiedzi zrozumiałam dlaczego Pan interesuje się Bogumiłem Nowotnym (1871-1960), wieliczaninem, marynarzem, który w 1918 r. został przez marszałka Józefa Piłsudskiego mianowany na pierwszego dowódcę Marynarki Wojennej RP. Dzięki Panu do wielickiej biblioteki zakupiono książkę „Bogumił Nowotny Wspomnienia”. Na dziedzińcu wielickiego Starostwa w 2022 r. odsłonięto pomnik Bogumiła Nowotnego, do czego przyczynił się starosta Adam Kociołek. Również w Starostwie na klatce schodowej jest obraz olejny Bogumiła Nowotnego. Pan i kilku krewnych służyło w Polskiej Marynarce Wojennej.”
Maria i Józef Janusowie - „We dwoje 50 lat i więcej…”
Maria Janus: „Pochodzę z rodziny Franciszki i Jana Krysów z Bogucic. Moja mama Helena była ich córką. Miała rodzeństwo-sześciu braci. Pierwsza żona dziadka Jana zmarła i z tego małżeństwa pozostała córka Maria Z tą ciotką miałam najlepsze relacje. Efekt był taki że z moim mężem chodziłam do szkoły podstawowej, do pierwszej Komunii Świętej byliśmy razem, a poznaliśmy się dopiero mając 18 lat. Pobraliśmy się w czerwcu 1970 roku. Ślub był w kościele pw. św. Klemensa w Wieliczce. Mieszkaliśmy z rodzicami dopóki nie dostaliśmy mieszkania w Spółdzielni Mieszkaniowej w Wieliczce w 1976 r. Mieszkaliśmy tam 28 lat. W międzyczasie budowaliśmy dom i po zakończeniu budowy przenieśliśmy się do Bogucic. Nasze małżeństwo przetrwało ponad 50 lat i uważam że jest bardzo udane. Mamy dwoje dzieci i dwóch wnuków. Jeden kończy w przyszłym roku magisterium a drugi chodzi do siódmej klasy szkoły podstawowej. Obchodziliśmy 50. lecie małżeństwa ale bez medalu i powiem otwarcie że nie byliśmy na uroczystości w Magistracie - ja nie chciałam medalu za długoletnie pożycie od prezydenta RP Andrzeja Dudy (czekamy aż odejdzie). Mieliśmy Mszę św. na 50.lecie małżeństwa w Wieliczce w kościele pw. św. Franciszka z Asyżu i muszę pochwalić ojców z wielickiego klasztoru - było odnowienie ślubu. Dla nas to wystarczyło.”
Krzysztof Piotrowski, Katarzyna Czubak - pt. „Piotrowscy, Turkowie, Krysowie, Sosinowie – powiązania i historie rodzinne.": „Tej prezentacji nie byłoby, gdyby nie tytaniczna praca Katarzyny Czubak, która zebrała informacje o ogromnej rzeszy osób. Przeszukała wiele źródeł i zebrała niezwykle ciekawe historie rodzinne spotykając się i rozmawiając, poświęciła mnóstwo czasu na uporządkowanie i powiązanie ze sobą różnych faktów. Prezentuję Państwu rozległe drzewa genealogiczne wymienionych rodzin - także dzieło Katarzyny Czubak. Opowieść rozpocznę od rodziny Piotrowskich. Chcę skupić się na naszym dziadku Kazimierzu Piotrowskim i naszej babci Jadwidze z Krysów Piotrowskiej. Oto ich zdjęcia. Rodzice Jadwigi, to Józef Krysa i Maria Sosin. Rodzice Kazimierza: Jan Piotrowski i Maria Turek (jej ojciec Piotr, wybudował przy wielickim Rynku Górnym nr 5 kamienicę, tuż obok CKiT). Piotrowscy są wymieniani w XVI - to wiecznych dokumentach, tylko nie wiemy czy to jest nasza rodzina, czy też przybyliśmy do Wieliczki z innych miejsc. Niestety w księgach metrykalnych są luki, uniemożliwiające dalsze prześledzenie genealogii rodziny.
Od strony Piotrowskich pokażę przodków kilka pokoleń wstecz. Kazimierz Piotrowski i Jadwiga Krysa, pokolenie wcześniej- Jan Wojciech Piotrowski i Maria Turek, dalej - Florian Piotrowski i Julianna Lechowska, Walenty Piotrowski i Marianna Dworska i najstarsza część, czyli Maciej Piotrowski i Magdalena Dolewka. Mamy na pewno co najmniej dziewięć pokoleń zamieszkałych w Wieliczce i jej okolicach. Nasz pradziadek Jan Piotrowski był w Wieliczce dość znaczącą osobą. Był sztygarem salinarnym, seniorem Żupy Solnej, rachmistrzem kasy brackiej, wspierającej górników, radnym Rady Miejskiej - tak z jego nekrologu wynika, członkiem i wiceprezesem Towarzystwa „Lutnia”. Pierwszą żoną Jana Piotrowskiego była Helena Turek, która po kilku latach małżeństwa zmarła, wówczas Jan poślubił jej siostrę Marię Turek. Jan z Heleną miał dwie córki i dwóch synów, z Marią trzy córki i syna. Kolejna fotografia przedstawia Jana w mundurze austriackim. Na wielickim cmentarzu na jego grobie jest pomnik - rzeźba płaczki. Walenty Piotrowski urodził się w XVIII wieku. W dokumentach metrykalnych widnieje, że mieszkał na Lednicy i ma określenie reservista militar, co oznacza, że odbył służbę wojskową. Florian Piotrowski - też nie znamy daty śmierci. Mieszkał w Wieliczce. Był inspektorem salinarnym w Górach Janińskich - aktualnie to są szyby Daniłowicz i Janina. O jego synu Janie Piotrowskim wspomniałem wcześniej. Syn Jana - Kazimierz także był pracownikiem salinarnym i był członkiem „Lutni”. W czasie II wojny światowej ukrył i uratował cale archiwum nutowe „Lutni”. Kazimierz Piotrowski zapoczątkował przygodę Piotrowskich z Polskim Czerwonym Krzyżem (PCK). Jego syn Andrzej Piotrowski, jest na zdjęciu w mundurze marynarskim, ukończył Technikum Górnicze. Był pracownikiem Urzędu Miasta w Wieliczce, członkiem Zarządu i archiwistą „Lutni”. Jego brat, Tadeusz Piotrowski czyli mój ojciec, tu na zdjęciu jest w mundurze drużyn sanitarnych PCK, organizował szkolenia pierwszej pomocy. Ukończył Akademię Górniczo-Hutniczą. Jest też autorem kilku patentów związanych z technologią górniczą. Nie był członkiem „Lutni”, natomiast z jego opowieści mam przypuszczenie, że tańczył w Zespole AGH „Krakus”. Nie mam na to dokumentów, ale jeśli się znajdą to bardzo ciekawe, bo moja córka tańczy w tym Zespole. Związał swoja działalność z PCK, gdzie był członkiem Zarządu Głównego w Warszawie i wiceprezesem Oddziału Krakowskiego. Był współtwórcą SIM, ruchu Społecznych Instruktorów Młodzieżowych PCK. Jego siostra, a mama Katarzyny, Jadwiga Piotrowska, była członkiem „Lutni” i razem z mężem Jerzym Zygadło byli SIM -ami, czyli Społecznymi Instruktorami Młodzieżowymi PCK.
Na drzewie genealogicznym widzimy powiązania z rodzinami Turków, Popiołków, Kłapów i Filimowskich. Obie żony Jana Piotrowskiego, Maria i Helena, były córkami Piotra Turka oraz Marii z Popiołków. Z całego rozległego drzewa genealogicznego wybrałem tylko kilkanaście osób, o których chcę wspomnieć. O bardzo wielu przodkach niestety niewiele wiadomo.
Teodor i Maria Popiołek, z domu Olkusznik, to postacie bardzo dobrze znane w Wieliczce. Teodor Popiołek, dyrektor młyna miejskiego, prezes i dyrygent „Lutni”. W 1907 r. założył Towarzystwo Upiększania Miasta Wieliczki, które wpłynęło na wygląd miasta. Cztery lata wcześniej z inicjatywy Teodora Popiołka w Parku Miejskim odsłonięto pomnik Adama Mickiewicza, projektu Tadeusza Błotnickiego, który stoi obecnie na wielickich Plantach. Bliźniaczy pomnik został postawiony w Stanisławowie, obecnie jest to Iwanofrakiwsk. Aktualnie jest obłożony workami z piskiem z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Teraz przejdę do rodziny Krysów. Były dziś przedstawione gałęzie tej rodziny w Bogucicach i Czarnochowicach. Zacznę od Krysów z Czarnochowic oraz wspomnę o rodzinach Lembasów i Szewczyków. O księdzu Jakubie Krysie już dziś dużo powiedziano. To co mogę dodać - w Uniwersytecie Jagiellońskim studiował historię. Najpierw był dyrektorem gimnazjum Jezuitów w Chyrowie - obecnie to miejscowość na Ukrainie, tuż za granicą Polski koło Przemyśla. Oto zdjęcie tego gimnazjum z lotu ptaka. W dokumentach z lat 20 tych XX w o gimnazjum jezuickim w Wilnie znalazłem informacje, że Jakubowi Krysie zaproponowano bycie dyrektorem gimnazjum wileńskiego, ale nie przyjął tego stanowiska. Był tam nauczycielem. Uczniowie nadali mu przezwiska „Krokosz” i „Szczęka”. Następnie był nauczycielem w gimnazjum w Pińsku, a potem już tylko sprawował posługę duchowną w Wilnie, do śmierci w 1942 roku. Maciej Szydłak, to mnie zaskoczyło, że w Wilnie na cmentarzu na Rossie leży razem z księdzem Jakubem Krysą. Są pogrzebani w jednym grobowcu jezuitów.
Z rodziny Szewczyków wspomnę Wojciecha Szewczyka, który założył kasę Stefczyka w Czarnochowicach, Józefa Szewczyka, który zmarł w obozie w Gross Rosen i Marię, która występowała w zespole folklorystycznym Koła Młodzieży Ludowej. Ta grupa w 1935 r. występowała m.in. na pogrzebie marszałka Józefa Piłsudskiego.
Franciszek Lembas na zdjęciu w ubiorze Szkoły Podchorążych. Był studentem pedagogiki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jak sprawdziłem, w tym czasie jedyną jednostką na UJ, która uczyła pedagogiki było Studium Pedagogiczne. W tym Studium ja teraz pracuję. Franciszek Lembas brał udział w kampanii wrześniowej, potem w tajnym nauczaniu. W 1939 r. po kapitulacji Polski stworzył tajną organizację Orła Białego w Wieliczce, która parę miesięcy później została włączona do Związku Walki Zbrojnej w Krakowie. Miał pseudonim „Zgrzebniok”. Został dowódcą Batalionu „Wilga”. Potem dowodził Batalionem „Wilga - Mrówka”. Po wojnie był represjonowany - więziony w Poznaniu. Potem uczył w szkole na Śląsku.
Rodzina Krysów z Bogucic. Kazimierz Krysa i Adela Krysa z domu Jaworska. Tutaj też bardzo ciekawa dla mnie historia i sytuacja nie rozwiązana do dzisiaj ze strony kopalni w Wieliczce. W czasie II wojny światowej bronił klasztoru Ojców Franciszkanów-Reformatów. Potem kombatant. W latach sześćdziesiątych zbierał podpisy pod życzeniami dołączonymi do figurki z soli - prezentu dla papieża Jana XXIII, który wcześniej jako młody ksiądz, zwiedzał kopalnię. Kierownictwo kopalni zaczęło represjonować osoby, które w tym działaniu brały udział. Wiele osób zostało zwolnionych z pracy. Kazimierz Krysa nie był zwolniony, ale przeniesiono go z pracy w kopalni na powierzchnię. W ten sposób został pozbawiony emerytury górniczej. Do tej pory ta sytuacja nie została wyjaśniona i naprawiona, choćby symbolicznie, honorowo, przez kopalnię. Żona Kazimierza, Adela Krysa była przełożoną Franciszkańskiego Zakonu Świeckich. Była aktorką. Grała w teatrze tercjarzy.
Mężem jej siostry był Leopold Flanek, lotnik o błyskawicznej karierze. W ciągu 2 lat awansował od ochotnika do przydziału w eskadrze myśliwskiej Lotnictwa Wojennego 2 Pułku Lotniczego w Krakowie - Czyżynach. Podobno przeleciał pod przęsłami jednego z mostów na Wiśle, co wskazuje na jego niesamowite umiejętności. Latał w kampanii wrześniowej 1939 r. na samolotach PZL P11 C. Już w pierwszych dniach wojny zestrzelił dwa niemieckie bombowce. Potem przedostał się do Rumuni, następnie do Francji i latał na samolocie Morane-Saulnier 406. Francuzi zastanawiali się czy stworzyć polski klucz, przed atakiem Niemiec na Francję. Leopold Flanek popisowym lotem akrobatycznym przesądził o decyzji stworzenia polskiej samodzielnej formacji samolotów myśliwskich. 10.05.1940 r. Niemcy zaatakowali Francję. Już 11 maja Flanek zestrzelił pierwszy myśliwiec niemiecki, a dwa dni później bombowiec. Niestety po sześciu dniach wojny francusko-niemieckiej ginie w okolicach Ardenów, bo tam patrolował przestrzeń powietrzną. Został pochowany na cmentarzu lotników czeskich, bo Francuzi uznali że nazwisko Flanek jest czeskie.
Moi pradziadkowie : Józef Krysa i Maria Krysa z domu Sosin. Józef był kolejarzem. Z relacji Jadwigi Krysy - ich córki: „Mama Marii Krysy uczyła dzieci po domach, ale córki Marii nie nauczyła pisać i czytać. Maria znała litery ale nie umiała ich poskładać w słowa”. Jako psycholog podejrzewam, że dziś Maria miałaby orzeczenie dysleksji, ale o problemach dyslektycznych zaczęto mówić dopiero kilkadziesiąt lat po jej śmierci. Jej życie zakończyło tragiczne wydarzenie. Budynek poczty przy Dworcu Głównym w Krakowie miał remontowaną fasadę, która zawaliła się - zginęła Maria Krysa i jej trzyletni wnuk Marian Grzywacz. Oto zdjęcie z pogrzebu.
Kolejna postać to Rozalia Krysa. Miała siódemkę dzieci, trójka dzieci zmarła nie dożyła drugiego roku życia, co znalazła Kasia w księgach parafialnych. W 1917 r. wstąpiła do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich.
Tu z kolei oryginalne ślubne zdjęcie Władysława Krysy i Jadwigi Neuhauser. Władysław jest w austriackim mundurze podoficerskim z insygniami Strzelców Górskich i z charakterystyczną austriacką szablą. Naczelnik poczty w Chybiu, właściciel stawów rybnych w Cieszynie, piątka dzieci. Najpierw mieszkali w Bogucicach, potem wyjechali do Bawarii. Oto dwa ciekawe zdjęcia: bracia Johan Krysa i Karol Krysa, obaj w mundurach wojskowych. Johan w mundurze lotniczym Luftwaffe a Karol w mundurze Ludowego Wojska Polskiego. To wspaniałe świadectwo trudnych i często tragicznych losów tej części Europy.
Z rodziny Sosinów: Ludwika Sosin (imię zakonne: s. Gwidona) wstąpiła do zgromadzenia Sióstr Serafitek w Oświęcimiu, potem w czasie wojny była pielęgniarką w Nowym Targu, w Biłgoraju i od 1999 r. w Krakowie. Spoczywa w Krakowie na cmentarzu na Salwatorze.
Ksiądz Marian Sosin. Ukończył gimnazjum humanistyczne w Wieliczce, potem był w wojsku. Studia teologiczne ukończył w Szkocji. Był kapelanem Wojska Polskiego przy armii brytyjskiej, potem w polskich obozach dla uchodźców w Wielkiej Brytanii do 1952 r. Następnie studiował prawo kanoniczne i cywilne. Został doktorem prawa kanonicznego w Rzymie. Potem służył w Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii, pomagał Polonii.
Klemens Sosin i Janina z domu Okońska. Klemens, był na wysokim stanowisku w dyrekcji Kolei Państwowych w Krakowie, w czasie II wojny światowej był w Wieliczce właścicielem składu drewna. Był założycielem, istniejącego do dzisiaj, Towarzystwa Sportowego Wieliczanka. Janina Sosin była nauczycielką. Niezwykłe jest to, że przy swoim domu zbudowali prywatny kort tenisowy. Sosinowie było zaprzyjaźnieni i skoligaceni z artystą- malarzem Alfonsem Długoszem, który malował ich portrety.
Dodam jeszcze coś do rodziny Filimowskich. Kazimierz Filimowski pracował w Filharmonii Krakowskiej, grał drugie skrzypce. Kiedy zacząłem się przyglądać obsadzie orkiestry Filharmonii z jego czasów, to znalazłem tuż obok, w tym samym zespole: Bronisława Sosina, i jego kuzyna Tadeusza Sosina, wiolonczela i puzon.
A propos Złotych Godów, wiele par z naszej rodziny przeżyło wspólnie 50 lat i świętowało Złote Gody: Helena i Antoni Krupowie w 1979 r., Jadwiga i Kazimierz Piotrowscy mieli w 1992 r., Helena i Leon Krysowie w 1995 r. , Michalina i Tomasz Duranowie w 1997 roku, Krystyna i Andrzej Piotrowscy w 2017 r. , Maria i Józef Janusowie w 2020 r., Irena i Andrzej Cieślikowie w 2022 r., Anna i Jacek Woźniakowie w 2022 roku. Anieli i Piotrowi Krysom zabrało 26 dni, natomiast Adeli i Kazimierzowi Krysom brakło 66 dni. Bardzo dziękuję.
Podsumowując, wielu ze wspomnianych dzisiaj i innych: Krysów, Sosinów, Turków i Piotrowskich zapisało się pięknie na kartach historii: lokalnej (między innymi: Kazimierz Piotrowski, Kazimierz Krysa, Klemens Sosin, Teodor Popiołek, Alfons Długosz), ojczystej (między innymi Franciszek Lembas), także światowej (między innymi Leopold Flanek). To radość, powód do dumy, a także zobowiązanie. Bóg – Honor – Ojczyzna. Teraz nasz czas, musimy pozostać wierni wartościom, za które nasi przodkowie krew przelewali, aby ich ofiara nie została zmarnowana. Zainteresowani uzupełnieniem historii przedstawionych dzisiaj rodzin i związanych z nimi osób o nazwisku między innymi: Krupa, Nowak, Moksa, Zegartowski, Nawalany, Hanula, Jaglarz, Lembas, Szewczyk, Woźniak, Kaczmaruk, Michalik, Mąciwoda, Krochmal, Gros, Pisarczyk, Potępski, Ślusarczyk, Wójcik, Giergiel, Hibner, proszeni są o kontakt: k.zygadlo@op.pl. Na zakończenie jeszcze krótka statystyka:
W szkolnictwie pracowało 18 osób: O. Jakub Krysa - Dyrektor Gimnazjum w Chyrowie, profesor historii, geografii, religii - wykładowca Historii Kościoła na Wydziale Teologicznym w Wilnie, Franciszek Hanula - dyrektor LO w Gdowie (fizyka, w-f), tajne nauczanie, Stanisław Szewczyk - dyrektor SP w Rykałach, Zofia Hanula - SP w Międzybrodziu Bialskim, Kazimiera Krysa 1914 - przedszkolanka w Panewnikach, Irena Piotrowska - SP 106 w Krakowie nauczanie początkowe, Stanisław Piotrowski - kierownik szkoły w Zacharzynie, Adela Piotrowska - nauczycielka, Barbara Sosin 1926 - SP w Śledziejowicach i tajne nauczanie, Andrzej Sosin - dyrektor LE w Wieliczce historia, muzyka, Barbara Sosin 1937 - przedszkolanka, Ferdynand Kłapa - nauczyciel j. polskiego i matematyki, Janina Okońska nauczycielka w Śledziejowicach i tajne nauczanie, Franciszek Lembas - nauczyciel w Raciborzu, tajne nauczanie, Wiktoria Szewczyk z d. Polek- nauczycielka, w-ce dyrektor LE w Bochni, Stanisław i Stanisława Polek - nauczyciele, Janina Krysa pracowała w przedszkolu (+2: Krysa Wiktor - portier w Ministerstwie Oświaty, Kazimiera Krysa 1947 - pomoc kuchenna w przedszkolach i stołówkach szkolnych)
W PKP pracowało 11 osób: Tadeusz Nowak 1908 kolejarz, Wilhelm Nawalany 1909 kolejarz, Marian Krysa 1923 maszynista w Gliwicach Zasłużony Kolejarz, Adam Giergiel maszynista PKP, Andrzej Krysa 1947 elektromonter w Zakładach Naprawczych Lokomotyw Elektrycznych PKP, Karol Filimowski strażnik kolejowy, Zygmunt Sosin maszynista PKP, Jan Kaczmaruk, Klemens Sosin, kontroler kasowy w Wydziale Finansowym Dyrekcji Kolei Państwowych, Józef Krysa konduktor II klasy, potem na towarowych jeździł pilnował towaru, Piotr Krysa - maszynista PKP Zasłużony Kolejarz.
W kopalni i MŻS: prawdopodobnie 18 osób: Tomasz Hanula - kancelista MŻS, Władysław Krysa, robotnik niestały w Żupie Solnej, Kazimierz Krysa, Edward Krysa sztygar w Katowicach, Czesława Krupa MŻS, Stanisław Pawlak górnik dołowy w Kopalni Soli, Jarosław Pawlak górnik dołowy w Kopalni Soli, Elżbieta Bała przewodnik MŻS, Zbigniew Bała Kopalnia Soli, Jan Wojciech Piotrowski sztygar, Kazimierz Piotrowski w Salinach, Piotr Piotrowski s. Jana Wojciecha był sztygarem, Piotr Turek, sztygar, Wojciech Szewczyk, górnik Żeleźnik, Franciszek Krysa 1873, wozak, żeleźnik Kopalni Soli, Jan Krysa 1876 pracował w Kopalni Soli, Piotr Nowak 1876, górnik, Jan Nawalany w Kopalni Soli pracował Roman Czyżowski, górnik.
Na poczcie 5 osób: Franciszek Cieślik listonosz w Wieliczce, Rudolf Krysa poczta w Cieszynie, Michał Krysa poczta w Katowicach w Dyrekcji Okręgowej Poczty i Telekomunikacji, Zenobia Piotrowska poczta w Krakowie, Władysław Krysa - naczelnik poczty w Chybiu.”
Stanisław Tatara, wnuk Rozalii Szewczyk - siostry Ojca Jakuba Krysy Towarzystwo Jezusowe (1864.07.02 - 1942.01.31) - „Wspomnienia o rodzinie Krysów gałęzi czarnochowskiej": „Dobry wieczór Państwu. W pierwszych słowach chciałem podziękować Pani Katarzynie Czubak za opowieści o rodzinie i różnych koligacjach. Dziękuje Pani prezes Jadwidze Dudzie za skojarzenie faktów.
Jestem Stanisław Marek Tatara. Pochodzę z Pawlikowic i jestem wnukiem Rozalii Krysowej z czarnochowickiej gałęzi Krysów. Była to mama księdza Jakuba Krysy (7.02.1864 r. - 31. 01. 1942 r. ) z Towarzystwa Jezusowego, który był wykładowcą na Uniwersytecie w Wilnie. Mama bardzo często opowiadała o rodzinie Krysów. Ona - 13-to letnie dziecko - opiekowała się babcią Rozalią Krysową w okresie, kiedy ta dość poważnie chorowała. Takie były czasy. Babcia zmarła 31.08.1927 r. a więc w okresie żniw, sianokosów. Stąd rodzice, starsze rodzeństwo byli zajęci pracą na roli. Moja mama Maria Szewczyk z Czarnochowic urodziła się w 1914 r. i tam się wychowywała. Gdy kończyła się I wojna światowa miała 3 lata. Mama pamiętała powrót z wojny do domu ojca Wojciecha Szewczyka w mundurze. Bardzo się go bała, bo go nie znała. Jako dziewczyna brała czynny udział w życiu społecznym Czarnochowic. Tańczyła w zespole regionalnym. Ojciec był współzałożycielem w Czarnochowicach Kasy Stefczyka i był współbudowniczym Domu Kultury, który istnieje do dziś. Oto zdjęcie, na którym jest zespół regionalny krakowiaków z Czarnochowic na poświęceniu sztandaru w kościele pw. św. Klemensa w Wieliczce. Ksiądz na zdjęciu to Bolesław Przybyszewski, przyjaciel Ojca Świętego Jana Pawła II. Na tym zdjęciu jest Pani Grabowska, która ofiarowała teren pod budowę kaplicy w Krzyszkowicach. Oto fotografia moich rodziców Marii i Wojciecha Tatarów, którzy wracają z Czarnochowic. Rodzice pobrali się 2.07.1938 r.. To jest zdjęcie brata Stanisława, którego losy były trudne. II wojna zastała go w Kobryniu na Kresach. Tam zmarła jego pierwsza żona. Potem ożenił się drugi raz. Wrócił do Rykał w powiecie Białobrzegi koło Radomia. Tam założył zespół muzyczny. Tam zmarł. Gorsze losy dotknęły siostrę jego i mojej mamy Helenę, która była zakonnicą zakonu niepokalanek w Szymanowie koło Warszawy. Wojna zastała ją w Złotym Potoku, dziś to Ukraina - dostała zapalenia płuc, zmarła. Najstarszy brat mamy Józef został aresztowany przez gestapo w Bochni za to że nie chciał wydelegować grupy ludzi do rozstrzelania. Był pracownikiem Urzędu Miasta w Bochni. Był więźniem obozu w Gross Rossen. Jedyna pamiątka jaka została po nim, to list po niemiecku z obozu do moich rodziców. Oto zdjęcie rodziny Czyżowskich z Czarnochowic z lat powojennych. Mój mama była chrzestną matką najmłodszej Marysi. Jest tu rodzeństwo Czyżowskich z babcią. A to jest pamiątka po księdzu Jakubie Krysie z jubileuszu kapłaństwa, który obchodził w 1937 r.- obrazek bardzo skromny. Jego losy były dość trudne. W 1942 r.- w środku okupacji hitlerowskiej - zmarł 31 stycznia. Rodzina została powiadomiona, że pogrzeb będzie opóźniony o klika dni, po to, aby była możliwość dojechania. Delegacja pod kierunkiem Bronisława Szydłaka, pracownika kolei wybrała się na pogrzeb do Wilna. Niestety ze względu na działania wojenne udało się im dojechać tylko pod Lublin. Tu okazało się, że partyzanci wysadzili tory i musieli wracać do domu. Rodzina dostała wiadomość że ojciec Jakub Krysa został pochowany w Wilnie, ale nie wiadomo gdzie. Trumna z ciałem księdza Jakuba była wystawiona w kościele Jezuitów. Tam pracownicy i studenci mieli możliwość pożegnania się ze zmarłym. Prawdopodobnie zmarł w opinii świętości, bo ludzie pocierali różańce o jego trumnę. Moja mama bardzo to przeżyła, że członek rodziny zmarł podczas wojny i nie wiadomo, gdzie jest pochowany. W latach 90. tych były firmy, które pracowały na terenie Wilna i dawała karteczki z napisem Jakub Krysa ale nikomu nie udało się odnaleźć jego grobu. W 2003 r. byliśmy z żoną na wczasach w Augustowie i stamtąd była wycieczka do Wilna i na cmentarzu na Rosie. Przewodniczka zainteresowała się czego szukamy. Powiedziałem że grobu Jakuba Krysy. Powiedziała nam że na cmentarzu jest duży grób jezuitów. Po 60-ciu latach odnaleźliśmy miejsce pochowku księdza Jakuba Krysy i uważam że był palec Boży. W tym grobie był też spoczywał ksiądz Maciej Szydłak, czyli kuzyn księdza Jakuba Krysy. Wróciliśmy do domu i powiedzieliśmy mamie, że odnaleźliśmy grób księdza Jakuba Krysy. Była szczęśliwa. Niestety w parę miesięcy potem zmarła. Grób ten jest odnowiony. Jeśli ktoś ze znajomych jedzie do Wilna prosimy, aby odwiedził grób księdza Jakuba Krysy. W tym roku była tam córka z zięciem i wnuczką. Zięć jest kierowcą zawodowym, jeździ do Wilna z wycieczkami i ma możliwość być przy grobie księdza Jakuba Krysy i zapalić znicz. Jeszcze raz dziękuję Pani Katarzynie Czubak. Dzięki niej po raz pierwszy zobaczyłem zdjęcie krewnej Heleny, która była zakonnicą. Dziękuję bardzo.”
Dominik Krysa: „Opowiem Państwu dwie historie z życia rodziny Krysów. Jestem wnukiem Heleny i Leona Krysów. W domu mojej prababci Franciszki Krysy w Bogucicach przy ulicy Długiej 14, na skrzyżowaniu z ulicą Łąkową, ksiądz biskup Karol Wojtyła odprawił w 1974 r. Mszę św. gdy wizytował chorych. Miało to miejsce w tzw. Roku Chorych. Moja prababcia już nie chodziła i leżała całymi dniami w łóżku. Być może dlatego Karol Wojtyła zdecydował że właśnie w przy jej domu odprawi Msze św. dla okolicznej ludności. Dla prababci takie nabożeństwo było już jedną opcja uczestnictwa w Mszy Św. Cala akcja odbyła się dość spontanicznie – nabożeństwa nie planowano. W czasach o których mówimy okazało by się wręcz nielegalne. Celem pozyskania ołtarza wyjęto stół, przycinano mu nogi, a to dlatego, że Karol Wojtyła nie był wysoki.. O mszy odprawianej przez biskupa dowiedzieli mieszkańcy Bogucic i sąsiednich Czarnochowic. W krótkim czasie licznie przybyli pod dom pradziadków. Tłumy wiernych zajęły podworzec, ogród i sąsiednią skarpę.
Druga historia związana jest z licznymi opowieściami mojej babci Heleny, która miała siedmioro rodzeństwa: dwie siostry rodzone oraz czwórkę rodzeństwa przybranego. W czasie II wojny światowej jako kilkunastoletnia dziewczyna zdobyła pracę i utrzymywała całą rodzinę. W tym okresie znalezienie płatnej pracy było niezwykle trudne. Pracowała w szwalni Kopalni Soli usytuowanej tuz obok zabudowań warzelni. Jej praca polegała na m.in. szyciu worków jutowych na sól, oraz naprawie mundurów górniczych i ferszalunków. Była to ciężka, fizyczna praca, a warto zaznaczyć że moja babcia potrafiła szyć bardzo ładnie, wręcz artystycznie. Dzięki znajomości z koleżanką szkolną Marią Słowik zdobyła po pewnym czasie lepszą pracę. Została przeniesiona do zespołu nadszybia szybu „Daniłowicza”, do bezpośredniej posługi ówczesnego zarządcy dołowego niemieckiego Echtenmajera. Jak to się stało? Otóż Maria Słowik, była córką sztygara Jana Słowika (znanego autora przewodników o kopalni). Był on mianowany przez Echtenmajera na polskiego ordynansa grupy robotniczej górników – nadsztygara odpowiadającego za stan i gotowość załogi. Mieszkał w służbowym domu przy ulicy Daniłowicza 8 (dziś tu jest parking). Po przeniesieniu moja babcia pracowała bezpośrednio na nadszybiu, często wykonując tam bieżące porządki. To była lżejsza praca ale pod okiem niemieckim.
Z opowieści mojej babci wiem, że była świadkiem bardzo różnych zdarzeń. Do samej śmierci wspominała w wielkich emocjach historię przemytu ulotek. Otóż grupa dywersyjna pana Hartabusa miała zadanie przewiezienia z pod Pałacu Konopków (być może chodziło o podziemną drukarnie przy ul. Słowackiego 3) furmanką ulotek propagandowych dla górników do nadszybia szybu „Daniłowicza”. Pamiętajmy, że wówczas to szyb Daniłowicza obsługiwał całą załogę. Tam gdzie obecnie jest poczekalnia dla turystów był tzw. Ordynans Gór Zachodnich, a tam gdzie jest obecnie sklep Żupnik był Ordynans Gór Wschodnich. Wszystko szło zgodnie z planem do momentu, kiedy osoba odpowiedzialna za wniesienie ulotek weszła na nadszybie. Wtedy nagle otworzyły się drzwi zarządcy Echtenmajera. Kazał on przybysza wprowadzić do siebie. Ten wykorzystując chwilę zrobił unik - ustąpił niby to z grzeczności miejsca niemieckiemu żołnierzowi, a tak naprawdę przesunął się tyłem ku patrzącej na scenkę mojej babci, która stała tam właśnie z miotłą i wszystkie ulotki zrzucił na nią. Zatrzymany wszedł do Echtenmajera bez ulotek. Babcia czym prędzej wkopała ulotki leżące na podłodze do szybu (spadły same na niższe poziomy trafiając tym sposobem do górników), a resztę w tajemnicy zaniosła do kotłowni. Udało się jej zniszczyć dowody. Mm nadzieję, że uda mi się zapisać te wszystkie historie, które babcia przeżyła za okupacji. Dziękuję.”
Katarzyna Czubak: „Babcia Jadwiga Piotrowska bardzo często wspominała księdza Jakuba Krysę, jezuitę. Udało mi się odszukać książkę w której są informacje o nim. Pokazałam ją babci i bardzo się ucieszyła.
Jeśli Państwo posiadacie jakieś informacje o rodzinach tu dziś prezentowanych, to proszę o kontakt ze mną przez sekretariat Wielickiego Centrum Kultury i Stowarzyszenie „Klub Przyjaciół Wieliczki”, które w tym, budynku ma siedzibę.”
Dziękuję Pani Kasi Czubak i prelegentom za wygłoszenie prelekcji. Od Burmistrza Miasta i Gminy Wieliczka Rafała Ślęczki wręczam prelegentom upominki książkowe. Zapraszam Państwa na 60 spotkanie z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie” Bis! w dniu 29.01.(środa) 2025 r. o godz. 16.00-tej w sali „Magistrat” na temat „W 80.ta rocznicę zakończenia II wojny światowej (1945-2025) - w Wieliczce Pamiętamy!”. Członków „ Klubu Przyjaciół Wieliczki” zapraszam na Spotkanie Opłatkowe w dniu 4 stycznia (sobota) 2025 r. o godz. 15.00-tej w sali „Magistrat”. Zapisy przyjmuje Zofia Prochwicz. Na marzec planujemy pociągiem wycieczkę do Oświęcimia celem zwiedzenia z przewodnikiem obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Zapisy przyjmuje Halina Dyląg. Składam Państwu życzenia na Święta Bożego Narodzenia i Nowy 2025 Rok. Zapraszam wszystkich na estradę do wspólnego zdjęcia z napisem „Wieliczka-Wieliczanie”.
W spotkaniu uczestniczyło 58 osób zapisanych do Kroniki spotkań „Wieliczka-Wieliczanie” Bis! Prelegenci: Irena i Andrzej Cieślikowie, Katarzyna Czubak, członek KPW, Maria i Józef Janusowie, Krzysztof Piotrowski, Dominik Krysa, Monika Sowicka, Stanisław Tatara, goście: Małgorzata Bąk, Iwona Cieślik, Bogna Czyżowska, Tomasz Curyłowicz, Jan Dębowski, Anna Janus, Mieczysław Kłapa, Grzegorz Krysa, Piotr Krysa, Svetlana Kuna, Anna Młysińska, Bożena Nowak, Szymon Nowak, Magdalena Piotrowska-Bułajs, Maria Piotrowska-Szeląg, Małgorzata Płoszaj, Aleksandra Sawicka, Sławomir Szeląg, Jadwiga Zygadło, uczniowie PCKZiU: Martyna Batko, Hubert Biłka, Wiktoria Ćwierz, Kamila Grubecka, Anna Kostuch, Julia Kurnik, Aleksandra Lebiest, Aneta Rajczyk, członkowie KPW: Marta Borowiec, Danuta Chrebor, Jadwiga Duda, Krzysztof Kasprzyk, Elżbieta Kawecka-Cebula, Anna Kisiel, Małgorzata Kwiatkowska, Ewa Lelek, Marta Lelito, Henryka Lembas, Jan Matzke, Aleksandra Pasek, Bohdan Piotrowicz, Krystyna Piotrowska, Wanda Polam, Halina Pracuch, Zofia Prochwicz, Celina Sawicka, Anna Ślęczka, Renata Wyligała, Małgorzata Złomek. Przebieg spotkania fotografowali: Huber Biłka i Krzysztof Kasprzyk. O nagłośnienie sali dbał Szymon Nowak. Afisze na spotkanie ze zmianą miejsca przygotowała niżej podpisana z Łukaszem Birą w Urzędzie Miasta i Gminy Wieliczka, a rozplakatował je po Wieliczce pracownik WCK- dziękuję. Opuszczając salę zainteresowani mogli zabrać bezpłatny egzemplarz miesięcznika „Głos Wielicki” nr 12 z 2024 r. , w którym są dwa artykuły Jadwigi Dudy: „70.lat wielickiego PTTK”-relacja z 58 spotkania „Wieliczka-Wieliczanie” Bis! i „Uczczono ofiary niemieckiej egzekucji” z 4.12.1943 r. przy ul. Krzyszkowskiej (obecnie E. Dembowskiego). Dziękuję Bohdanowi Piotrowiczowi za ofiarowanie mi jego autorstwa publikacji: Zeszyt 1 pt. „Początki działalności sportowej w Wieliczce do roku 1970” i Zeszyt 2 pt. „Powstanie i rozwój Klubu Sportowego „GÓRNIK” Wieliczka” wydanych przez Zarząd Powiatowy Stowarzyszenia Pomocy Szkole Małopolska i Arcybiskupa Józefa Bilczewskiego „Listy pasterskie i mowy okolicznościowe - fragmenty”(Kraków 2024). Serdecznie dziękujemy Wielickiemu Centrum Kultury za możliwość zorganizowania tu 59 spotkania z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie” Bis!, ponieważ tego dnia w sali „Magistrat” była sesja Rady Miejskiej Wieliczki. W gazecie bezpłatnej, miesięczniku „GŁOS WIELICKI 24” Nr 1/202 na str.5 ukazał się artykuł pt. „We dwoje 50 lat i więcej” z fotografią Opr. czat GPT na podstawie relacji Jadwigi Dudy - redakcja dokonała dużego skrótu tekstu niżej podpisanej.
Opracowała Jadwiga Duda