Zebranych przywitała Jadwiga Duda, prezes KPW, prezentując temat i program spotkania, jego afisz. Poprosiła zebranych o powstanie i zaśpiewanie kolęd: „Wśród nocnej ciszy”, „Bóg się rodzi” przy akompaniamencie na fortepianie Marii Nawrot, członkini KPW. Następnie przedstawiła osoby, które w minionym miesiącu zmarły, a jako prelegenci uczestniczyły w spotkaniach „Wieliczka-Wieliczanie”: 15.12.2024 r. zmarła Halina Skulimowska, lat 94, członek KPW, pochowana została na wielickim cmentarzu, 30.12.2024 r. zmarł prof. Jacek Wojciechowski, lat 87, dyrektor Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie, pochowano go na cmentarzu w Batowicach, 2.01.2025 zmarł Zbigniew Siekański, lat 87, prezes Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich Polski Południowej s[począł na Cmentarzu Rakowickim, 17.01.2025 r. - por. Wacław Szacoń „Czarny”, lat 98, żołnierz niezłomny pochowany na cmentarzu w Liszkach. W intencji zmarłych wspólnie odmówiono modlitwy: „Ojcze nasz…Zdrowaś Mario…” Wieczne odpoczywanie…”
Powitała przybyłych a wśród nich: Rafała Ślęczkę, Burmistrza Miasta i Gminy Wieliczka, Lucjana Rówińskiego, wiceburmistrza do spraw społecznych, Bożenę Malarczyk, prezes Stowarzyszenia Historia i Tradycja w Gdowie, Jacka Wawszczaka, prezesa Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich Polski Południowej i prelegentów: dr hab. Henryka Głębockiego, historyka, publicystę, nauczyciela akademickiego zatrudnionego na Uniwersytecie Jagiellońskim i w Oddziale Krakowskim Instytutu Pamięci Narodowej, Stanisława Dziedzica, przewodniczącego Koła Wieliczka Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej bez uprawnień kombatanckich, Andrzeja Waliszewskiego syna śp. Edwarda Waliszewskiego (1925-2006), żołnierza AK w O/P „Żółw” i O/P „Śmiały”, Sybiraka, członka KPW. Zebranym zaprezentowała nowości wydawnicze: tom XXVI rocznika „Małopolska - regiony-regionalizmy -małe ojczyzny” i „Bibliografie zawartości tomów I - XXV (Kraków 2024) tego rocznika wydane przez Małopolski Związek Regionalnych Towarzystw Kultury i Wojewódzką Bibliotekę Publiczną w Krakowie oraz numer styczniowy bezpłatnej gazety „Głos Wielicki 24”, w którym znajduje się krótka relacja z 59 spotkania Wieliczka-Wieliczanie” Bis! pt. „We dwoje 50 lat i więcej”. Wychodząc z sali można egzemplarz „Głosu …” zabrać.
Wręczyła Joannie Korduli dyplom-podziękowanie za udział 1.11.2024 r. w 19.tej kweście na cmentarzu w Wieliczce na ratowanie zabytkowych nagrobków.
Poinformowała zebranych, że KPW w związku z 80.tą rocznicą wyzwolenia hitlerowskiego obozu zagłady KL Auschwitz w marcu b.r. organizuje wycieczkę do Muzeum KL Asuschwitz-Birkenau. Zapisy przyjmuje p. Halina Dyląg i zbiera składkę po 50 zł na zakup turgejtów i opłatę przewodnika. Burmistrz funduje autobus na 50 osób. Każdy proszony jest o PESEL, adres i nr telefonu.
Zaprosiła do wypowiedzi dr hab. Henryka Głębockiego.
Dr hab. Henryk Głębocki, Instytut Historii UJ / Biuro Badań Historycznych IPN Kraków : „Polska w polityce Imperium Sowieckiego w latach 1944-1945”.
Wygłoszony wykład dotyczył szerokiego kontekstu zajęcia ziem polskich przez imperium sowieckie w 1944/1945 r. Przedstawiono w nim główne cele polityki Stalina wobec Polski w perspektywie jego geopolitycznych planów i rozgrywki z anglosaskimi sojusznikami o kształt nowego, jałtańskiego porządku Europy. Zarysowano też strategie oporu Polaków wobec dyktatu mocarstw i sowieckiej przemocy. Z jednej strony był to polityczny opór i próba wyegzekwowania zasad przyjętych w Jałcie, podjęta przez premiera Stanisława Mikołajczyka i PSL. Z drugiej zaś kontynuacja oporu zbrojnego formacji kontynuujących działalność Polski Podziemnej i nadzieje na III wojną światową. Obie strategie okazały się jednak nieskuteczne wobec sowieckiej przemocy, propagandowego kłamstwa i rezygnacji demokratycznych mocarstw z wyegzekwowania ustaleń przyjętych przez ZSRS.
Dla szerszego ukazania roli ziem polskich w sowieckiej strategii i geopolityce, wskazano na wpływ odległych tradycji przejętych przez Stalina jako dziedzica imperialnej polityki wobec „okrain”. Polska i ziemie I Rzeczypospolitej postrzegane były zawsze przez Stalina i bolszewików jako „przepierzenie” lub korytarz geopolityczny dla rosyjskiej rewolucji. Miejsce Polski I Polaków w wyobraźni i strategii sowieckiego dyktatora ukształtowały doświadczenia wyniesione z wizyt w Galicji już w 1912 i 1913 r. oraz z kolejnych etapów zmagań z Polakami, od wojny z lat 1919-1921.
II Rzeczypospolita i Polacy stanowili barierę dla permanentnej rewolucji w polityce zagranicznej i poważną przeszkodę dla próby wychowania „nowego człowieka” w wewnętrznej polityce etnicznej. Za szczególnie niebezpieczną uważano ideę Międzymorza i prometeizm polski skierowany na wspieranie dążeń niepodległościowych narodów peryferii imperium sowieckiego. Dlatego w okresie „rewolucji Stalina”, tj. kolektywizacji i industrializacji lat 30. Polacy potraktowani zostali jako „V kolumna” „faszystowskiej” II RP. Zakończyła to tragiczna „operacja polska” NKWD – wymordowanie ok. 200 tys. Polaków w okresie Wielkiego Terroru w latach 1937-1938. Wypracowane wtedy metody zostały wykorzystane na szeroką skalę po zajęciu Kresów 17 IX 1939 r. i rozbiorze Polski. Temu pierwszemu „wyzwoleniu” z lat 1939-1941 towarzyszyła prowadzona wspólnie z III Rzeszą likwidacja polskich elit.
II wojna światowa przyniosła próby geopolitycznej przebudowy Międzymorza przez imperium Stalina i jego konkurenta III Rzeszę. Zarówno niemiecki, rasistowski General Plan Ost Niemców jak i projekty globalnej ekspansji sowieckiego komunizmu, w nowej totalitarnej i ludobójczej formie, wyrastały z odległych zamysłów imperium rosyjskiego i niemieckiego, sięgających XIX wieku.
W czasie II wojny trwał proces licytowania sprawy polskiej między wielkimi mocarstwami, czego najbardziej tragicznym symbolem był stosunek do sprawy katyńskiej. Zaangażowanie Armii Czerwonej na froncie wschodnim opłacone zostało ziemiami Europy Środkowo-Wschodniej, co zatwierdziły nieformalne porozumienia na kolejnych konferencjach w Teheranie, Jałcie i Poczdamie. Stworzony w ten sposób nowy jałtański porządek międzynarodowy oddał Polskę na pół wieku pod hegemonię Imperium Sowieckiego.
Podbój i sowietyzacja Polski oraz Europy Środkowo-Wschodniej odbywała się stopniowo, poprzez dopasowanie metod do specyfiki poszczególnych krajów, czego wyrazem była strategia „salami”, tj. stopniowej likwidacji kolejnych form opozycji. Polityce tej towarzyszyło etniczne porządkowanie całej sowieckiej Eurazji, co było kontynuacją czystek etnicznych i przesunięć ludności trwających od lat 30. Uczyniło to ziemie między Bałtykiem a Morzem Czarnym „polami śmierci” Europy w rezultacie imperialnej polityki nazistowskich Niemiec i ZSRS.
Wobec łamania porozumień między mocarstwami, Wielka Brytania z inicjatywy premiera Churchilla przygotowywała od maja 1945 r. plany wojny, która miała powstrzymać ekspansję Stalina i wyprzeć jego armie z Niemiec i Polski (operacja „Niewyobrażalne”). Wojna z Japonią, dla wygrania której potrzebna była pomoc Armii Czerwonej, związany z tym opór USA przez konfliktem z ZSRS i nastroje mas żołnierzy pragnących powrotu do domu uniemożliwiły realizację tego planu.
Stanisław Dziedzic - „Wieliczanie i żołnierze Armii Krajowej (AK) aresztowani przez NKWD w styczniu 1945 r. i wywiezieni do Rosji”.
„Dzień dobry Państwu, na wstępie powiem, że Sowieci byli najlepszymi politykami, a Stalin był geniuszem, ograł Rusvelta i Churchila, którzy nas zdradzili, nic nie zrobili w sprawie Polski aby się nie narazić Stalinowi. Rząd polski na uchodźctwie był informowany o aresztowaniu i mordowaniu żołnierzy AK i innych formacji zbrojnych nie scalonych z AK i interweniował u Aliantów. Słynne słowa Churchila, że „Anglia nie ma przyjaciół, Anglia ma interesy”. Na terenie powiatu wielickiego w jego zachodniej części walki ustały w nocy z 21 na 22 stycznia 1945 r. Jak w całej Polsce tak w Wieliczce i okolicy oddziały sowieckie swoją działalność powojenną zaczęły od grabieży sklepów, magazynów i mienia prywatnego ludności, w myśl uznawanej przez nich zasady, że „wojna żywi wojnę”. „Trofiejne - można kraść”. Rekwirowali bydło, konie, nierogaciznę, zboże i pasze dla zwierząt. Komendanci wojenni wydali zarządzenie o oddawaniu broni, amunicji, samochodów, sprzętu radiowego, drukarń i maszyn do pisania. Za nie oddanie broni i sprzętu radiowego nowi okupanci za pomocą sądów wojennych skazywali na zsyłkę do łagrów lub karę śmierci przez rozstrzelanie na miejscu. Mężczyznom w wieku od 16 do 60 lat nakazano zarejestrować się na Milicji Obywatelskiej. Wprowadzono godzinę policyjną, utrzymano w mocy niemieckie przepisy okupacyjne. Liczne były napady, morderstwa i gwałty dokonywane przez bandy sowieckich maruderów oraz powszechne pijaństwo żołnierzy radzickich. W lipcu 44 roku po ustanowieniu przez Stalina w Moskwie rządu PKWN, zostali przerzuceni do Chełma Lubelskiego tam się zainstalowali. Był to rząd iluzoryczny, wykonujący polecenia Sowieckie, ich zbrojnym ramieniem była okupacyjna Armia Czerwona i NKWD, którym się wysługiwali wskazując AK- owców do aresztowania. A później przez powstałe formacje KBW zwalczali Podziemie Niepodległościowe. 3 października 1944 roku do delegacji PKWN na Kremlu Stalin powiedział, gdyby nie było Armii Czerwonej w Polsce, to wystrzelali by was w tydzień jak kuropatwy.
Aby zrozumieć zaciekłość Stalina w zwalczaniu Armii Krajowej przypomnę o skali Jej działań zbrojnych. Akcja „Burza” była częściową operacją wojskową zorganizowaną w ramach Powstania Powszechnego, podjętą przez oddziały Armii Krajowej przeciw wojskom niemieckim w końcowej fazie okupacji, bezpośrednio przed wkroczeniem Armii Czerwonej po przekroczeniu granicy polsko- radzieckiej ustalonej traktatem ryskim.
Na rozkaz Tadeusza Komorowskiego „Bora” Komendanta Armii Krajowej rozpoczęcie Akcji Burza nastąpiło na Wołyniu 15 stycznia 1944 r. walkami 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty, po przekroczeniu przedwojennej granicy Polski koło miasta Sarny przez Armię Sowiecką 4 stycznia 1944 r. Oddziały Polskie dla zademonstrowania kto jest gospodarzem w terenie i aby nie było posądzenia, że AK stało z bronią u nogi, podjęło walkę. Lecz z powodu braku współpracy z Sowietami i w obawie przed zbyt dużymi siłami Niemców, dowódca 27 Dywizji Wołyńskiej ppłk. Jan Kiwerski „Oliwa”, postanowił przebić się na tyły Niemców i w czerwcu 1944 r. znalazł się na Lubelszczyźnie a w lipcu 1944 r. w Akcji Burza walczył we wschodniej Lubelszczyźnie. Natomiast 11 i 12 Dywizja piechoty AK operowały na Podolu. Na Wileńszczyźnie oddziałami AK dowodził ppłk. Aleksander Krzyżanowski „Wilk”. Akcja Burza rozpoczęła się tam 7 lipca 1944 r. operacją „Ostra Brama”, zdobyto Wilno, lecz oddziały AK musiały się wycofać do Puszczy Rudnickiej, „Wilk” liczył na dozbrojenie przez Sowietów, lecz delegacja, którą Krzyżanowski wysłał do dowódcy 3 Frontu białoruskiego gen. Ivana Chernyakhorskyego aby zawrzeć porozumienie, została aresztowana. W tej sytuacji Wilk podzielił oddziały na dwie mniejsze grupy. Jedna została rozproszona, druga przebiła się na Grodno i Białystok, lecz po drodze zostały rozbite przez wojsko sowieckie. Łącznie na Wileńszczyźnie aresztowano 8 tyś. żołnierzy AK, oficerów wysłano do obozu w Ryazaniu, pozostałych osadzono w obozie w Miednikach Królewskich, część miała zostać wcielona do Armii Czerwonej, lecz po Ich odmowie zostali osadzeni w Obozie w Kałudze koło Moskwy. W sprawie traktowania żołnierzy AK interweniował Rząd Polski na uchodźctwie u Anglików i Amerykanów, lecz oni nie podjęli żadnych działań aby nie urazić Stalina. Przychodzi na myśl powiedzenie Churchilla; „Anglia nie ma przyjaciół, Anglia ma interesy”. W lipcu 1944 r. w operacji Bagration po przekroczeniu Bugu na rozkaz Stalina dwu milionowa armia sowiecka zmierzała ku Warszawie. Lecz zatrzymała się na linii Wisły na pół roku. Stalin wiedział o przygotowaniach do Powstania Warszawskiego i 29 lipca 1944 r. sowieckie radio nawoływało Polaków do walki. 30 lipca rozgłośnia Kościuszko nadająca z Moskwy nadała apel do Polaków wzywając do walki i że Armia Czerwona jest już na Pradze. W tej sytuacji Dowódca AK Tadeusz Komorowski „Bór” wydał rozkaz o rozpoczęciu Powstania w Warszawie 1 sierpnia o godz. 17.00-ej aby nie wybuchło Ono chaotycznie, do czego dążyli Rosjanie, chcieli aby straty w ludziach były jak największe. Dowódca 9 niemieckiej armii gen. Nikolaus von Vorman, który stał naprzeciw frontu sowieckiego, ocenił że przewaga przeciwnika jest tak wielka, że wystarczy jedno uderzenie aby front został załamany. Lecz Stalin zatrzymał działania wojenne realizując plan wobec Polski i żołnierzy AK. W Okręgu Radomsko- kieleckim pod bronią było od 1000 do 1300 –stu żołnierzy. Słynne Zgrupowanie „Ponurego”, „Kasznika” czy korpus „Jodła” płk. Ziętarskiego ps. Mieczysław. Akcja Burza na terenie Małopolski uruchomiona została 24 lipca 1944 r. rozkazem komendanta Okręgu Kraków płk. Edwarda Godlewskiego ps. „Garda” , siły Okręgu liczyły 90 tyś. żołnierzy wraz z Podokręgiem Rzeszów. Partyzanckie Oddziały wielickie jak Huragan po zorganizowaniu obozu partyzanckiego na Łysinie, udał się wezwany na koncentrację w okolicy Glewca i jako pierwsza kompania wszedł w skład Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego „Skała”. Oddział „Potok” wszedł do walki w ramach „Akcji Burza” w Zgrupowaniu „Kamiennik” pod dowództwem ppor. Wincentego Horodyńskiego „Kościeszy” w Obwodzie „Murawa” Myślenice. Stalin po zainstalowaniu rządu PKWN w Polsce zamierzał do końca rozprawić się z Podziemiem Niepodległościowym w Polsce, rękami Niemców, którego obawiał się najbardziej ze względu na Jego liczebność. W Armii Krajowej w całym okresie Jej działalności uczestniczyło 380 tyś. żołnierzy w oddziałach zbrojnych i zakonspirowanych formacjach terenowych. Stalin rozkazem z dnia 14 lipca 1944 r. nakazał swoim oddziałom aby nie wchodzili z żołnierzami AK w żadne porozumienia i nakazał rozbrajanie i aresztowanie żołnierzy AK do użycia siły włącznie. W myśl porozumienia z PKWN tereny Polski traktowano jako tereny przyfrontowe i Sowieci mogli robić co chcieli. Stalin odmówił lotnictwu alianckiemu na lądowanie samolotów z zaopatrzeniem dla Powstania Warszawskiego na swoich lotniskach lub przez jego Armię zajętych. Zablokował od wschodu Oddziały AK idące na pomoc powstańcom. Od zachodu i południa blokowali polskie oddziały Niemcy, na przykład bitwa pod Złotym Potokiem koło Częstochowy SBP „Skała” Panczakiewicza „Skały”, w skład którego wchodziła 1 kompania „Huragan” z terenu powiatu wielickiego, Batalion nie mógł się przebić do Warszawy. Ostatecznie Stalin postanowił rozprawić się z Armią Krajową, nasilając represje od października 1944 r. Aresztowanych żołnierzy umieszczano w obozach przejściowych w Lublinie na Majdanku, Skrobów koło Lubartowa, Krzesimów koło Łęcznej, Kąkolewnicy koło Radzymina Podlaskiego oraz w Rembertowie koło Warszawy a stamtąd do obozów pracy w głąb Związku Sowieckiego, jak najdalej od Polski. Historycy szacują że od września 1944 r. do maja 1945 r. deportowano około 50 tyś. Polaków. To nie był koniec represji, od wiosny 1945 r. sowieckie dywizje NKWD 64- ta, później 62- ga i 63–cia, Pan profesor Głębocki powiedział, że była też czwarta dywizja, liczyły łącznie 45 tyś. żołnierzy, likwidowały pozostałe oddziały AK- owskie i powstające oddziały niepodległościowe oraz tych, którzy oddziały wspomagały i udzielały pomocy a mianowicie ludność cywilną. Wobec zachowania Sowietów w stosunku do AK, komendant główny AK gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek” wydał rozkaz 26 października 1944 r. o zakończeniu „Akcji Burza”, w której wzięło udział ponad 100 tyś żołnierzy. Natomiast 19 stycznia 1945 r. wydał rozkaz o rozwiązaniu Armii Krajowej, Lecz proszę Państwa kuriozum, represje wcale nie ustały. Od 20 do 30 tyś. osób zostało wywiezionych w głąb Związku Sowieckiego z czego większość nie wróciła już do kraju. Na skutek działań NKWD uwięziono około 50 tyś. żołnierzy AK uczestniczących w Akcji Burza po Ich odmowie wstąpienia do Armii Berlinga. Największym uderzeniem w Armię Krajową było podstępne aresztowanie 16- stu przywódców Podziemnego Państwa Polskiego 28 marca 1945 roku. Proces trwał od 18 do 21 czerwca 1945 r. którym kierował gen. Ivan Sierow szef NKWD w Polsce. Stalin wiedział, że nie zaprowadzi w cudzysłowie porządku w Polsce, dlatego likwidował Podziemie wypowiadając mu wojnę przy biernej postawie Aliantów. Oddziały NKWD stacjonowały w Polsce do wiosny 1947 roku. Ich rolę przejęły Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego ze zbrojnymi oddziałami Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, „Polak Polakowi wrogiem”. Napisał w stanie wojennym ksiądz Karol Dąbrowski Michalita, podpisując się kryptonimem KDM w pieśni „Ojczyzno ma” w drugiej zwrotce cytuję, ”Tyle razy pragnęłaś wolności. Tyle razy tłumił ją kat. Ale zawsze czynił to obcy. A dziś brata zabija brat. Działo się tak również za czasów okupacji sowieckiej. Prawykonanie tej pieśni odbyło się w Mietniowie w okolicy przekaźnika telewizyjnego w domu Pani Genowefy Stańda, która była przedszkolanką w Pawlikowicach. Ksiądz Dąbrowski skomponował również melodię i przygrywając sobie na starym fortepianie tam zaśpiewał. Szkoda, że nie zachowało się nagranie na magnetofonie szpulowym tej premiery. Publicznie po raz pierwszy wykonał tę pieśń zespół klerycki „Michael” pod koniec stycznia 1982 r. w kaplicy seminaryjnej w Krakowie.
Oddziały NKWD, które przybyły wraz z komendantem miasta w części składające się z byłych partyzantów sowieckich działających w okolicy aresztowały i likwidowały oficerów i żołnierzy AK wskazanych, rozpoznanych przez partyzantkę sowiecką i tych co zostali wskazani przez kapusiów i kolaborantów jako żołnierze AK. Aresztowanych wywożono do obozów sowieckich w wagonach bydlęcych razem z SS- manami, volksdeutschami. Nazywano ich kolaborantami niemieckimi. Bardzo duży wkład w niszczeniu patriotów podziemia niepodległościowego mieli Polacy służący w Ludowym wojsku Polskim w formacjach Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mieliśmy ich w powicie wielickim bardzo wielu. Korzystali z przywilejów zapisując się do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Osobiście wpisywali na deklaracjach do Związku, cytuję „utrwalanie władzy ludowej”, ta władza ludowa to była władza posowiecka w Polsce komunistycznej, jej pokłosie odczuwamy do dzisiaj. Represje w powiecie wielickim w pierwszym dniu wyzwolenia przez Armię Czerwoną nastąpiły już 21 stycznia 1945 r. przez nikczemne oskarżenie rozstrzelani zostali starszy ogniomistrz Stanisław Szczepański PS. „Wrot”, Jan Nowakowski i Klemens Bączkowski. Miesiąc po zdarzeniu MO w Bochni zamordowało żonę Stanisława Szczepańskiego Janinę będącą w ciąży i syna Tadeusza aby ukryć świadków zbrodni Sowietów, tu widać współdziałanie. Funkcję szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Bochni pełnił Kwiryczenko na podstawie donosu aresztowano i skazano na karę śmierci ppor. Władysława Gałka PS. Wiktor, wyroku nie wykonano ponieważ potrzebny był jako świadek w procesie Adama Doboszyńskiego. Pierwszym aresztowanym w Wieliczce był sierż. Franciszek Mróz PS. Żółw, ten który organizował przejście partyzantów sowieckich w Gorce do Oddziału zgrupowania sowieckiego Zołotara w rejon Ochotnicy. Nie miało to znaczenia, wyrokiem Sądu Rejonowego w Krakowie skazany został 12 maja 1951 r. na karę śmierci i w dniu 25 czerwca wraz z Józefem Miką PS. Leszek, rozstrzelani zostali w więzieniu Montelupich. W Wieliczce wojennym komendantem miasta był kpt. Kożuchow, który przybył tu wraz z oddziałem NKWD na drugi dzień po zajęciu miasta przez A CZ. Część składu NKWD była z oddziałów partyzanckich, które działały w okolicy i mieli rozpoznany teren. Z Wieliczki wywieziono do Rosji 24 obywateli pod zarzutami przynależności do AK w rzeczywistości Jej żołnierzami było 9 osób. Dla władzy sowieckiej jako dowód wystarczył donos, anonim lub na ulicy wskazanie przez pierwszego z brzegu przechodnia.
Tak znalazł się na Syberii Marian Piątkowski ps. „Maniuś”, który stał w kolejce po bilet do kina, na Syberii zmarł z wycieńczenia i głodu. Żołnierz drużyny łączności Komendy Obwodu „Kraków- Powiat kryp. „Nurt”. Następnym ujawnionym przez kapusia był Edward Waliszewski ps. Wiarus O/P „Żółw”, później O/P „Śmiały”, pracował w kopalni w Jokatynburgu w Rosji. Następnymi aresztowanymi w więzieniu w Wadowicach, bo Montelupich było przepełnione i później umieszczano w więzieniu w Nowym Sączu, wysyłano w odległe rejony Rosji, byli żołnierze AK; kpt. Mieczysław Cieślik PS. Koral – oficer Kedywu, później SBP „Skała”, Adam Michalik PS. Piorun O/P „Żółw”, Władysław Bartocha PS. „Tur” O/P „Żółw”, Antoni Kruszyna PS. Moraczewski OP „Żółw”, Jerzy Aksamski PS. „Aka” O/P Żółw”, Antoni Znański dowódca drużyny w Placówce „Las” Koźmice Wielkie, Edward Pyciński ps. „Ryś”, „Orsza” oraz Michał Lewiński PS. nieznany. Nie będący żołnierzami AK wskazanymi jako tacy wywiezieni zostali Jan Grzywacz, Władysław Lachman, nie znany z imienia Gąstoł, Zbigniew Liszka, Władysław Kątny, Stanisław Dembowski, Edward Kawaler, Roman Kawaler, Antoni Kowal, Władysław Biegun, nieznany z imienia Leśniak i Franciszek Kot. Ten ostatni zmarł na zesłaniu. Jerzemu Aksamskiemu udało się uciec z transportu na Syberię.
Wskazani do aresztowania i wywiezienia byli kpt. Władysław Wołek ps. „Potok” dowódca O/P „Potok”, por. Bolesław Tańcula ps. „Trzask”, komendant Placówki Wieliczka-Wieś krypt. „Gromada”, chor. Stanisław Tatara ps. „Florian” organizator i pierwszy Jego dowódca Oddziału Dywersyjnego „Potok”, po rozbudowaniu do Oddziału Partyzanckiego „Potok” Jego szef, czyli kwatermistrz, oraz podch. Kazimierz Guzikowski ps. „Skoplak”, dowódca Oddziału Dywersyjnego „Wydra”. Ci ostatni zdążyli na czas zmienić miejsca zamieszkania i uniknęli wywózki. W marcu 1945 roku zostały zlikwidowane placówki NKWD w Wieliczce, ich rolę przejęły Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego, które od tej pory sprawowały nadzór nad żołnierzami Armii Krajowej i członkami organizacji niepodległościowych.”
Andrzej Waliszewski, syn śp. Edwarda Waliszewskiego (1925-2006), żołnierza AK w O/P „Żółw” i O/P „Śmiały”, Sybiraka, członka KPW - „Losy mojego ojca Edwarda Waliszewskiego”.
Edward Waliszewski urodził się w Wieliczce w 1925 r., czyli w 1939 r., w roku wybuchu II wojny światowej miał 14 lat, a w roku zakończenia wojny w 1945 r. - miał 20 lat. Na samym początku wojny otrzymał ogromny cios. W dniach 3,4 wrzesnia1939 r. rodzina Waliszewskich uciekała pociągiem na wschód. W Brzesku pociąg został zbombardowany. w wyniku bombardowania zginął ojciec Edwarda i dwóch braci. Przy życiu pozostała mama, on i młodszy brat, który miał 6 lat. Postanowili wrócić do Wieliczki, do domu przy ul Limanowskiego 24. Podczas wojny utrzymywali się z tego że naprzeciwko ich domu był plac handlowy i rolnicy którzy przyjeżdżali do Wieliczki by cos sprzedać, na posesji jego babci, mamy Edwarda zostawiali wozy, konie i z tego pobierali opłat. Później ojciec mając 15 lat zatrudniony był w zakładzie naprawy rowerów, a w 1943 r. gdy miał 17 lat zaczęto tych młodych ludzi wywozić na roboty do Niemiec. Chroniąc się przed wywózką najpierw wstąpił do Batalionów Chłopskich, a potem do Armii Krajowej. Wtedy, jak mówił prof. Głębocki, gdy Sowieci zatrzymali się na wschodnim brzegu Wisły, to na zachodnim brzegu Wisły Niemcy musieli sobie wyczyścić tyły, żeby móc stawić opór armii rosyjskiej i wtedy na terenie powiatów wielickiego, myślenickiego, w południowej Małopolsce było bardzo dużo potyczek partyzantów z oddziałami niemieckimi. W jednej z tych potyczek ojciec został ranny i musiał być odłączony od oddziału. Dlaczego o tym mówię?, dlatego, że inni, którzy byli w oddziałach do momentu wejścia tu Rosjan w styczniu 1945 r. niechętnie wracali do domu, tylko ukrywali się po lasach i mieli łączność między oddziałami, mieli wiedzę, o tym zrobili Rosjanie w 1944 r. na ziemiach na wschód od Wisły, pacyfikację Armii Krajowej i mnóstwo wywózek członków Armii Krajowej w głąb Rosji. Ojciec odłączony od oddziału nie miał takich informacji. Pod koniec leczenia, na święta BN w 1944 r. był już w domu. W styczniu 1945 r. wydawało się, że jest już po wojnie. Młodzi ludzie przyszli do kina ( w Wieliczce) kupić bilety na film. Z budynku NKWD przyszedł żołnierz radziecki, podszedł do ojca i zabrał go na komendę i powiedział: „My cię tu zatrzymamy.” Ojciec myślał, że chodzi o buty, bo ubrał oficerki. Potem się okazało, że wskazał ojca zbiegły Rosjanin z obozu w Płaszowie, który był przygarnięty przez oddział, w którym był ojciec. Ojciec poprzez więzienia w Wadowicach, Nowym Sączu po miesiącu podróży znalazł się w Swiedłowsku, obecnie jest to Jekaterinburg i pracował tam w kopalni. Gdy wrócił do Polski, to przez długi okres czasu, to był temat tabu. Ojciec nic nie mówił. Dopiero w latach 90-tych po „Solidarności”, tu pani Jadwiga też do tego się przyczyniła, że Tato się otworzył i opowiedział, co przeżył. Opowiem jak wyglądała powrót z Syberii. To był październik 1947 r. Nie wiem czy ten powrót wynikał z decyzji Sowietów czy też z listów jego mamy, które pisała do Prezydenta RP z prośbą żeby Ojca zwolniono. Wiem o takich dwóch listach, jeden mam w swoim archiwum. Tym, którzy przeżyli i wracali do Polski, wśród nich mój ojciec, byli około 3 tygodni w Brześciu, gdzie robiono wszystko żeby jakoś wyglądali. Po tym okresie zostali przekazani do komendantury Milicji Obywatelskiej w Białej Podlaskiej, która wydawała zaświadczenia, pieniądze na drogę, buty, odzież, jedzenie. Po powrocie do domu tato bardzo szybko ukończył Technikum Górnicze, dostał nakaz pracy do kamieniołomów na Dolnym Śląsku. Tam pracowali ludzie, którzy byli osądzeni przez władzę ludową i skazani do prac przymusowych w obozach pracy. Po pewnym czasie odmówił, że nie będzie tam pracował i potem miał problemy ze zdobyciem pracy. Po namowie żony rozpoczął studia na Politechnice Krakowskiej. Kończąc studia otrzymał tytuł inżyniera - to był rok 1957. Bardzo często miał takie odruch, że na widok milicjanta przechodził na drugą stronę ulicy. Był bardzo nerwowy. To, co powiedziałem, Ojciec mi przekazał po zmianach politycznych w latach 90-tych. Wspomniał mi również, że wyjeżdżając z łagru były podpisywane oświadczenia, że nie będzie mówił, co robił, gdzie był, a jeśli to powie, to odpowiedni ludzie znajdą go.
W 1945 r. akowcom sugerowano, aby wstępowali do wojska, aby uniknąć władzy NKWD i wywózki na Sybir. Nie wiem ilu z tego skorzystało.
Dzięki spotkaniom „Wieliczka-Wieliczanie” dużo wspomnień akowców zostało zapisanych w zeszytach „Biblioteczki Wielickiej”. Dziękuję bardzo.”
Jadwiga Duda - „Żołnierze AK Marian Piątkowski (1923 - ?) z Wieliczki i Józef Adamczyk (1898-1969) z Sierczy, aresztowani w styczniu 1945 r., zesłani na Sybir.
„Drodzy Państwo 80 lat temu - nocą 21/22 stycznia 1945 r., Wieliczka została zajęta przez wojska sowieckie co zmusiło oddziały niemieckie, broniące się dotąd na pozycjach w rejonie Świątnik Górnych i Gaja, do wycofania się bez stawiania dalszego oporu.
Z dniem 22 stycznia 1945 r. dla wieliczan zaczęła się nowa rzeczywistość, którą oficjalne czynniki nowej władzy nazwały „wyzwoleniem”, ale społeczeństwo wnet dotkliwie odczuło jego skutki. Na temat wydarzeń w styczniu 1945 r. w Wieliczce i okolicy znajdują się informacje w zeszycie 81 „Biblioteczki Wielickiej” pt. „Wieliczanie z Armii Krajowej i ich powojenne losy…”(2015 r.)
Za frontowymi formacjami Armii Czerwonej wkroczyło do Wieliczki NKWD, którego głównym zadaniem była fizyczna likwidacja żołnierzy i oficerów Armii Krajowej, formalnie już nie istniejącej bo rozwiązanej 19.01.1945 r. rozkazem jej ostatniego komendanta, gen. Leopolda Okulickiego ps. „Niedźwiadek”. Władze sowieckie przy czynnej pomocy „Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego” (PKWN) rozpoczęły aresztowania byłych żołnierzy Armii Krajowej i każdego, kto został wskazany przez Polaka - donosiciela jako żołnierza tej armii. Wielu akowców zdążyło się ukryć. W Wieliczce aresztowano i wywieziono w głąb Rosji 22 obywateli pod zarzutem przynależności do Armii Krajowej z czego 10-ciu było żołnierzami AK.
Była członkini KPW, wieliczanka Maria Grabianowska z domu Łazowska, lat 93 wspomina jednego z aresztowanych akowców: „Marian Piątkowski był moim kuzynem. Jego mama była siostrą mojej mamy Rozalii. Marian Piątkowski urodził się 28.12.1923 r. w Wieliczce jako syn Józefy z domu Szkulmowskiej i Józefa Piątkowskich, po 11 latach od ich ślubu. Urodził się w Parku Kingi w domu dla górników, gdzie mieszkali. Ochrzczony został 20.01.1924 r w kościele św. Klemensa w Wieliczce, i tu był do I Komunii Św. Jego ojciec pracował w wielickiej kopalni soli. Państwo Piątkowscy międzywojniu kupili działkę na Lekarce i wybudowali dom na skrzyżowaniu dzisiejszych ulic: J. Piłsudskiego i Jagiellońskiej, który stoi do dziś. Przed wojną Marian ukończył szkolę podstawową i trzy klasy Państwowego Gimnazjum im. Jana Matejki w Wieliczce. W czasie II wojny światowej pracował żeby przez okupanta niemieckiego nie został wywieziony na roboty do Niemiec. Miał kolegów, z którymi włączył się w konspirację. Jak podaje K. Guzikowski miał pseudonim „Maniuś” i był żołnierzem drużyny łączności Komendy Obwodu Kraków-Powiat o kryptonimie „Nurt”. Mieszkał z rodzicami, nie poszedł do lasu - mama bardzo dbała o niego, był jedynakiem. On szanował rodziców i przed godziną policyjną zawsze był w domu. W czasie wojny po wysiedleniu nas z Rudy Śląskiej zamieszkaliśmy: moi rodzice, siostra Barbara i ja w domu Piątkowskich. Żyliśmy wszyscy skromnie. Jedyną żywicielką rodziny była koza u cioci. W styczniu 1945 r. gdy na Wieliczkę spadły bomby zrzucone przez Sowietów w domu powypadały szyby - a tu zima. Trzeba było okna zaszklić. Ojciec Marianowi powiedział aby rano przyszedł na kopalnię bo będą wydawać szyby. Gdy zaszedł okazało się, że szyb nie było. Wracając do domu wstąpił do kina, które znajdowało się w budynku Magistratu i stał po bilet na film. Podszedł do niego enkawódzista i zabrał go z kolejki do siedziby NKWD znajdującej się w kamienicy Wąsowiczów przy dzisiejszej ulicy Powstania Warszawskiego, naprzeciw Magistratu. Wypuścił go - po czym za chwilę przyszedł drugi raz do kasy kina i powiedział „Ty pójdziesz ze mną”. Mariana wsadzono do piwnicy siedziby NKWD. Kto na niego doniósł? - nie wiadomo. Ciocia bardzo była zmartwiona, gdy syn nie wrócił do domu na noc. Poszła do budynku NKWD i zobaczyła syna, który na podwórku rąbał drzewo. Dała mu coś do jedzenia - to było ich ostatnie spotkanie. W piwnicach NKWD było dużo ludzi, których wywieziono do Wadowic a następnie w nieznane na Sybir - skąd Marian nie powrócił. Pani Maria i jego kuzyn Mieczysław Bączek, syna Zofii z d. Szkulmowskiej szukali o nim informacji. Ciocia uważała że wróci, modliła się... aż w końcu dała na wypominki za jego duszę. Gdy budowaliśmy grobowiec na wielickim cmentarzu upamiętniliśmy na nim Mariana Piątkowskiego. Pewnego razu będąc w latach 90-tych na zebraniu Klubu Przyjaciół Wieliczki w restauracji u Szatkowskiego spotkałam Edwarda Waliszewskiego, który powrócił z Sybiru w 1947 r. i był świadkiem śmierci Mariana Piątkowskiego. Wspominał, że ci co wrócili mieli pod karą śmierci nakazane milczenie o tym gdzie po wojnie byli i co przeżyli.”
Dziękuję Pani Marii Grabianowskiej, która na cmentarzu w Wieliczce, na grobie rodzinnym Sosińskich a potem Szkulmowskich w kwaterze VI, rząd 10, grób10 - zleciła wykonanie napisu „MARIAN PIĄTKOWSKI 28.XII.1923 WIĘŹIEŃ ŁAGRÓW SYBERYJSKICH SKĄD NIE POWRÓCIŁ” - za udzielone informacje i udostępnione fotografie.
Apolonia Ptak w tomiku opowiadań pt. „Ślad” (2021 r.) w opowiadaniu „Wiarus’, która jest jej rozmową z wieliczaninem Edwardem Waliszewskim, byłym żołnierzem AK pseudonim „Wiarus”, aresztowanym w styczniu 1945 r. i zesłanym na Sybir pisze: „Szczególnie wyryły się mu się w pamięć dwie postacie: „Żuraw” i „Piątek”. „Piątek” był w konspiracji, ale nie w lesie. Pracował i żył w miasteczku. Szczęśliwie doczekał końca wojny, aresztowany został w 1945 roku. „Wiarus” spotkał się z nim na Uralu. „Piątek” twierdzi, że został aresztowany przez pomyłkę. Zaliczany był do tzw. wojenno-plennych, czyli złapanych z bronią w ręku. Broni przy sobie żadnej wtedy nie miał, widocznie ktoś inny uciekł z transportu i uzupełnił liczbę ofiar przez złapanie przypadkowej osoby. Taki los.
„Piątek” miał dwa metry wzrostu i z tego powodu wielkie kłopoty. We wrześniu 1945 roku zachorował na biegunkę, która z obozu zabrała już wielu. Wszystko było na nim zabrudzone i taki chodził, nie mając w co się przebrać, bo w całym obozie nie było na niego ubrania, szyli mu je koledzy ze swoich ręczników. Zmarł już w drodze do Polski. To było najbardziej tragiczne. - Przeszedł ogrom cierpień - wzdycha „Wiarus”- a ja nie pamiętam nawet jego imienia. Chciałbym, tak bardzo chciałbym, aby ktoś o nim napisał, wskrzesił go choć jednym słowem…
W zeszycie nr 87 „Biblioteczki Wielickiej” będącym relacją ze 142 spotkania z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie” Bis! pt. „Drogi życia absolwentów pierwszego rocznika (1917 r.) Cesarsko-Królewskiej Szkoły Realnej w Wieliczce” , które odbyło się 28.10.2009 r. zamieściłam wypowiedz mojej cioci Marii Dopierała, córki Józefa Adamczyka o swoim Ojcu, Józef Adamczyk był bratem mojej babci Karoliny Cholewy z d. Adamczyk: „ Józef Antoni Adamczyk urodził się 10 .03. 1898 r. w Sierczy, pow. Wieliczka, województwo krakowskie (ówczesna Galicja – tonaria Habsburgów).
Był synem Józefa Adamczyka i Reginy z domu Piąstka, najmłodszym dzieckiem z dziesięciorga rodzeństwa: Maria, Antonina, Józefa, Zofia, Katarzyna, Karolina, Helena, Wiktoria (Helena i Wiktoria zmarły jako niemowlęta). Urodził się, gdy jego najstarsza siostra Maria wychodziła za mąż. Był słabego zdrowia. Jego ojciec był rolnikiem, pracował także jako górnik w wielickiej kopalni soli i przez wiele lat pełnił funkcję wójta na Sierczy.
Józef Antoni Adamczyk 28. 10. 1910 r. ukończył klasę druga Szkoły Wydziałowej Męskiej w Wieliczce i otrzymał promocję do klasy trzeciej. Jednakże od września 1910 roku rozpoczął naukę w nowopowstałej Cesarsko-Królewskiej Szkole Realnej w Wieliczce, która po siedmiu latach nauki ukończył egzaminem dojrzałości 30. 04. 1917 r.
Należy zaznaczyć, ze w 1916 r., w czasie I wojny światowej został powołany do wojska austriackiego, przebywał na terenie Czech, Słowacji, Węgier i Rumunii. Stąd w 1917 r. został wezwany z frontu ówczesnymi rozkazami i rozporządzeniami do Wieliczki, aby zdać maturę (tzw. maturę wojenną) w Szkole Realnej.
Zdany egzamin dojrzałości dawał prawo do studiów politechnicznych oraz awans na stopień podporucznika w armii austriackiej. Po zdaniu matury wraca na front, gdzie rozchorował się (pęknięcie wyrostka robaczkowego), leżał 5 miesięcy w szpitalu w Czerniowcach. Po wyjściu ze szpitala został przeniesiony do służby kancelaryjnej w garnizonie w Krakowie. Tu zastało go zakończenie wojny w 1918 r. Zostaje przeniesiony do Wojska Polskiego, awansując na stopień porucznika. W 1920 r. nie bierze udziału w wojnie polsko-bolszewickiej z powodu długiej rekonwalescencji po bardzo skomplikowanym zabiegu operacyjnym w szpitalu wojskowym w Krakowie.
Pod koniec 1920 r. na własna prośbę zostaje zwolniony z Armii i zdaje egzamin na Akademię Górniczą. 4. 12. 1920 r. złożył ślubowanie akademickie i został wpisany w poczet zwyczajnych słuchaczy Akademii Górniczej. W czasie studiów odbył praktyki górnicze w kopalniach na Górnym Śląsku: Murcki, Kostuchna, Brzeszcze i Królewska Huta w Chorzowie. Ukończył przepisane programem studia akademickie na Wydziale Górniczym, wykonał pracę dyplomową z dziedziny maszyn górniczych i zdał 18. 12. 1925 r. ustny egzamin dyplomowy. Rada Wydziału Górniczego 19. 01. 1926 r. nadała mu stopień Inżyniera Górniczego.
Po studiach podjął pracę w kopalni „Janina” w Libiążu, jako asystent kierownika ruchu. Kopalnia ta należała do Francuskich Spółek Akcyjnych (Compagnie Galicienne de Hienes) na terenie byłej Galicji. Około 1932 r. Okręgowy Urząd Górniczy w Krakowie powołał go i mianował kierownikiem robót dołowych. Na tym stanowisku pracował nieprzerwanie do stycznia 1945 r.
W czasie II wojny światowej Libiąż wchodził w skład III Rzeszy Niemieckiej. Józef Adamczyk wraz z rodziną nie podpisał Reichslisty pomimo ogromnych nacisków Gestapo i innych władz niemieckich. Powodem nacisków były: stopień porucznika w Armii Austriackiej, biegła znajomość języka niemieckiego oraz nazwiska niemieckie w rodzinie Adamczyków na Sierczy np. Nejman i inne. To rodowe nazwiska kobiet, które wychodziły za mąż za Adamczyków n. p. Floriana i innych wstecz pokoleń o czym Niemcy byli doskonale poinformowani. Ponieważ Józef Adamczyk nie przystał na podpisanie niemieckiej listy zaczęły się represje wobec niego i rodziny: musiał opuścić mieszkanie, zrabowano meble, ubrania, dano mu najniższą pensję za pracę, starszą córkę Marię skierowano do pracy jako służąca u oficera SS należącego do kadry oficerskiej w obozie zagłady w Oświęcimiu i wiele innych n.p. wstrzymano mu na Gestapo przepustkę do Generalnej Guberni na pogrzeb matki Reginy w Wieliczce.
W latach okupacji należał do Armii Krajowej, miał za zadanie utrzymanie kopalni w dobrym stanie technicznym, by była zdolna do produkcji po wojnie. W 1945 r. wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej 28. 01. zostaje aresztowany przez NKWD z pięcioma innymi osobami należącymi do nadzoru kopalni (3 sztygarów, inżynier elektryk i urzędnik), zostali przewiezieni do Krakowa, uwięzieni przez 10 dni w więzieniu przy ul. Montelupich, a następnie wywieziono ich do ZSRR do Donbasu na Ukrainie. W Donbasie pracowali przy odwodnieniu zalanych przez Niemców kopalń węgla.
2. 11. 1947 r. powrócił do Polski i natychmiast zgłosił się do Urzędu górniczego w Katowicach, który skierował go do budowy kopalń „Ziemowit” w Lędzinach. Został zawiadowcą, następnie dyrektorem kopalni. Tu pracował do 1963 r., do emerytury. Należy nadmienić, że w czasie pracy na „Ziemowicie: do Zjednoczenia Jaworznicko-Mikołowskiego brał udział w razie potrzeb w Ratownictwie Górniczym.
Ministerstwo Górnictwa i Energetyki nadało mu dyplomy: Inżyniera górniczego II stopnia w 1050 r., Dyrektora górniczego II stopnia w 1950 r., , wyróżniło także dyplomami honorowymi za 25, 35 i 40. – letnią pracę w górnictwie: 10. 12. 1949 r., 4. 12. 1952 r., 4. 12. 1955 r. Otrzymał również inne odznaczenia państwowe. W dniu 30. 03. 1963 r. przeszedł na emeryturę.
W listopadzie 1929 r., w Oświęcimiu zawarł związek małżeński z Marią z d. Kutek. Z tego małżeństwa na świat przyszły: w 1929 r. Maria i w 1937 r. Jadwiga. Zmarł w Lędzinach 21. 10. 1969 r. Został pochowany w Oświęcimiu w grobie rodzinnym.” (…).
W związku z 60- tym spotkaniem „Wieliczka-Wieliczanie” Bis! nawiązałam kontakt z ciocią Jadwigą Borucka, lat 88, córką Józefa Adamczyka zamieszkałą w Raciborzu, która dzięki pomocy córki Małgorzaty Komarnickiej przesłała mi swoje wspomnienie o Ojcu Józefie Adamczyku, które odczytam:
„Po wkroczeniu Rosjan do Libiąża 28.01.1945 r. Ojciec był przesłuchiwany przez NKWD w dwóch kolejnych dniach. Po drugim przesłuchaniu bezpośrednio został aresztowany i osadzony w piwnicy budynku mieszkalnego na kolonii Obieżowa w Libiążu. Nagłym aresztowaniem byliśmy zaskoczenia Ojciec „był w tym w czym stał” zupełnie nie zabezpieczony przed zimnem. W naszym mieszkaniu zakwaterowano młodego rosyjskiego oficera, którego mama uprosiła aby dostarczył Ojcu ciepłe futro „pelisę”, czapkę, buty, rękawiczki i koc, co się udało.
Rosjanie przetrzymywali aresztowanych w/w miejscu przez 2-3 dni. W dniach 30.01.1945 r. lub 31.01.1945 r. w godzinach rannych wyprowadzono aresztowanych w drogę. Otoczeni byli szczelnie przez rosyjskich żołnierzy i szli - moja Mama patrzyła na to zdarzenie z okna na 1-szym piętrze naszego mieszkania, które zajmowaliśmy na tej kolonii Obieżowa. Opisany fakt miał miejsce na drodze, która była między dwoma szeregami budynków na kolonii w/w i dochodziła do drogi głównej. Więźniowie pokonywali drogę pieszo z Libiąża do Krakowa. Osadzeni zostali w Krakowie w więzieniu „Montelupich” ślad i słuch po nich zaginął. Nikt nie wiedział gdzie są. Przebywali do połowy marca w/w miejscu co potwierdza relacja mego Ojca. Z Krakowa zostali transportowani w wagonach towarowych na wschód, na Ukrainę do zagłębia węglowego w Donbasie. tam ojciec przebywał do drugiej połowy 1947 r.
Warunku pobytu w obozach, które się zmieniały były bardzo ciężkie, panował głód, choroby, zimno i co najtrudniejsze dla - więzionego niewiadoma jutrzejszego dnia. Wykonywał przeróżne prace: praca na polach obsianych dyniami lub ogórkami, był „łaziennym” zbierał śnieg i topił w różnych beczkach aby górnicy więźniowie mogli się umyć w ciepłej wodzie. Wyżywienie było „więzienne”. Szczęściem było dla więźnia kiedy przy rozdziale kawy zbożowej otrzymał zebrane w dwa naczynia- „fusy”, które imitowały kaszę. Mój Ojciec w tak ciężkich warunkach przeszedł dwukrotne zapalenie płuc. Leczyli go współwięźniowie lekarze angielscy i francuscy robiąc kompresy z zawijania w mokre kawałki znalezionych szmat. Przetrwał.
W obozach byli także jeńcy z całej Europy. O pobycie Ojca na terenie Rosji Mama dowiedziała się dwukrotnie.
Pamiętam kartkę pocztową nadaną w Bielsku Białej z wiadomością, że Józef Adamczyk żyje w Rosji - nasz adres umieszczony na kartce pocztowej się zgadzał, może to była wczesna wiosna 1946, nie wiadomo kto przesłał tę wiadomość. Drugą widomością w 1946 r. był: na niewielkim kartonik - wielkości rozłożonego pudełka zapałek z treścią napisaną przez Ojca: że żyje i czeka szczęśliwego powrotu. Nie pamiętam kto dostarczył tą kartkę i w jaki sposób.
Nadszedł rok 1947, szczególnie latem zaczęły pojawiać się wiadomości o powrotach więźniów z Rosji, nawet miał taki fakt miejsce w Libiążu. Zaczęła wstępować nadzieja.
2 listopada 1947 w Dzień Zaduszny zapukał do drzwi naszego mieszkania- człowiek, którego moja Babcia potraktowała jak proszącego o wsparcie - gdyż był kiedyś taki zwyczaj właśnie w Dzień Zaduszny, ale nastąpiło drugie pukanie. babcia otwarła drzwi i Ojciec nie wytrzymując powiedział: „Czy Mama mnie nie poznaje przecież jestem Józef Adamczyk - jak dalej trwał ten moment nie wiem. Ta sytuacja którą przedstawiłam wyżej odbyła się pod nieobecność Mamy, starszej córki Marii i mnie młodszej córki Jadwigi, gdyż byłyśmy w drodze powrotnej do domu z cmentarza. Zastałyśmy Ojca już przebranego w przedwojenna piżamę. Wspominając tę chwilę tak wyraźnie mając 88 lat - zdaję sobie sprawę z tych przeżyć. Wymienioną czystą bieliznę i ubranie otrzymał w Białej Podlaskiej.
A teraz opiszę prawdziwy przekaz mojego Ojca - związany z powrotem. Ubiór Ojca w dniu powrotu był następujący: zniszczony, obszarpany płaszcz żołnierski „szynel”, ubrania kufajkowe (spodnie, bluza) nowe, bielizna półcienna nowa, onuce, czapka uszatka, stare dwa lewe buty, worek uszyty samodzielnie z czegoś starego, co miało być torbą, a wewnątrz małe woreczki na chleb i na drobne przedmioty, które mógł mieć więzień.
Transport kolejowy dotarł do Białej Podlaskiej w ostatnich dniach października 1947 został przyjęty przez przedstawicieli władz polskich, Czerwonego Krzyża i siostry zakonne. Co przeżywali wracający możemy sobie wyobrazić. Powracający spotkali się z pełną opieką począwszy od odwszania, golenia, kąpieli, zaopatrzenia w czystą bieliznę, onuce a także spodnie z bluzą kufajkową. Bluza kufajkowa była z Ojcem cały czas w naszym domu w Łędzinach. Powracający po długim okresie podróży z głodowym wyżywieniem w punkcie, który wymieniony wyżej byli bardzo ostrożnie pojeni i karmieni zaczynali od niewielkich porcji, aby uniknąć chorób ze strony układu pokarmowego. Następnie otrzymywali zaświadczenia o tożsamości osoby wraz z biletem kolejowym do wskazanej miejscowości i suchym prowiantem na podróż.
2 11.1947 wrócił do domu. W kolejnych dniach zgłosił się do Urzędu Górniczego w Katowicach.”
Po prelekcjach w dyskusji głos zabrali: Jacek Wawszczak, Krzysztof Kasprzyk, Lucjan Rówiński, Maria Gurgul, NN, prelegenci.
Jacek Wawszczak: „Dobry wieczór. Witam Państwa bardzo serdecznie. Dziękuję za zaproszenie na dzisiejsze spotkanie. Stowarzyszenie Rodzin Katyńskich Polski Południowej działające od 35 lat zaprasza na Msze św. 05.02.2025 (środa) godz. 7.30 w Katedrze Wawelskiej przy krzyżu królowej Jadwigi w intencji ś. p. prezesa Zbigniewa Siekańskiego i 05.03.2025 (środa) godz.17.00 w kościele św. Agnieszki, po Mszy św. uroczystość poświęcenia Krzyża Katyńskiego przez arcybiskupa Marka Jędraszewskiego.
Stanisław Dziedzic: „Proszę Państwa Pani Jadzia mnie prosiła abym przedstawił ludzi którzy zostali aresztowani w Wieliczce w styczniu 1945 r. Przedstawiłem w swojej wypowiedzi Państwu walki zbrojne w ramach akcji „Burza”, żeby przekazać więcej wiedzy jak duża była Armia Krajowa. Zapraszam do przeczytania książki Kazimierza Guzikowskiego, żołnierza AK, ps. „Skoplak”, „Rota” z Bodzanowa, który przez jakiś czas był prezesem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej na Okręg Małopolski pt. „Armia Krajowa na terenie powiatu wielickiego”(Zarys dziejów) (Kraków 2000). W niej mamy obraz organizacji zbrojnej Armii Krajowej i konspiracji na terenie powiatu wielickiego z imionami i nazwiskami osób z tego terenu, którzy brali udział w Zgrupowaniu „Murawa” Myślenice w AK oraz w oddziale „Potok” i innych oddziałach partyzanckich w tym wieliczan, którzy brali udział w walkach na Łysinie. Tam walczyło dziesięć oddziałów partyzanckich, ok. 400 ludzi. Rejon ten nazywano Rzeczpospolitą Raciechowicką. Niemcy po ściągnięciu posiłków spacyfikowali wsie Wiśniową, Lipnik. Korzystając z obecności Pana Burmistrza proszę o wznowienie nakładu książki Kazimierza Guzikowskiego.”
Krzysztof Kasprzyk: „Krzysztof Kasprzyk Dobry wieczór Chciałem powiedzieć, że w zeszłym roku będąc na wycieczce w Gruzji byłem również przy pomniku Józefa Stalina, który był Gruzinem. Gruzini go źle wspominają. Na terenie muzeum jest wagon pancerny, w którym Stalin podróżował. Jest też niewielki budynek, w którym urodził się Józef Stalin 18.12.1878r., a tuż za nim pomnik Stalina, a następnie gmach muzeum. Część Gruzji jest nadal okupowana przez Rosję. Młodzież używa języka angielskiego, natomiast ze starszym pokoleniem można było bez problemu porozumieć się po rosyjsku, jak tylko powiedziało się, że turyści z Polski. Jedna z głównych ulic w stolicy w Tibilisi nosi imię Lecha Kaczyńskiego, którego Gruzini ogromnie szanują. Na niewielkim skwerze jest jego pomnik-popiersie. Dziękuję bardzo.”
Henryk Głębocki: „Jestem bardzo poruszony tym co Państwo robią. Jak słuchałem tych rodzinnych relacji, to tak jakbym słuchał moich rodzinnych. Ja urodziłem się na wschodnim Mazowszu. Cały ten obszar dwa lata przeżywał to co Małopolska w styczniu 1945 r. Rodzina pochodząca z Krzemieńca, która przeszła przez Rosję, część umarła w transportach, część wyszła z Rosji z armią gen. Władysława Anders, przez Palestynę, Egipt, Londyn. Dramat polega że Rosjanie nie chcą o tym pamiętać, a rządza w Rosji nie ci którzy siedzieli w więzieniach, ale ci co ich tam wsadzali. W 2017 r. wyrzucono mnie z tego kraju, za to że szukałem w archiwach. Natomiast pamiętam w Moskwie w księgarniach książki o Stalinie. Obecny gospodarz Kremla Putin wyraźnie jest zafascynowany postacią Stalina, jego argumentacja odpowiedzialności za wojnę światową jest powtórzeniem stalinowskiej propagandy. Moje pytanie do Państwa, wśród tych historii we wspomnieniach wymienione były: Swierdłowsk obecnie Jekatenburg, miejsce zamordowania ostatniego cara, symbol początku czerwonego terroru, kopalnie w Dombasie, czy ktoś był wysłany do Krasnowodzka nad Morze Kaspijskie? Tak się składa, że w 1998 r. brałem udział w kwerendzie i wiemy że do obozu w Krsanowodzku trafili oficerowie podziemia. Na ten temat są publikacje Pana Roguta. Był tam porucznik Kieżun, który cudem przeżył leżąc na stosie trupów- ściągnięto go i przeżył. Byli tam ludzie różnych narodowości. Jak Sowieci weszli do Polski 17 września 1939 r., to powołano specjalny pion NKWD. Administracja obozowa decydowała, kiedy kogo wypuścić z obozu. W ciągu pół roku umarło 50, 60% ludzi. Ludzie umierali z głodu. Akty zgonu były wypisywane na takich papierach jak pudełeczko do zapałek. Tam nie było wody, bo to jest pustynia. W dzień było 50 stopni ciepła, a w nocy zero stopni. Woda była czerpana z Morza Kaspijskiego i na niej gotowano kaszę, którą karmiono więźniów. Z tej kwerendy pamiętam stan cmentarza. Przy każdym obozie było tysiące grobów. Obecnie nie ma po cmentarzu śladu . Co gorsza o obozach i cmentarzach w pamięci ludzkiej nie ma śladu. Rosjanie o tym nie chcą pamiętać. Na Ukrainie pamięta się o tym. Ci co rządzą w Rosji tak formują pamięć i narzucają ja światu mówiąc o wspólnej walce z faszyzmem niemieckim. Symbolem są uroczystości 9 maja w Moskwie, gdzie zapraszano przywódców demokratycznego świata i chwalono Armię Czerwona w walce z faszyzmem niemieckim, nie wspominając o udziale Polaków w tej walce podczas II wojny światowej. To co Państwo robią ma znaczenie i nazywa się mikrohistorią. Bez tych biografii, które Państwo zaprezentowali nie jesteśmy w stanie opisać tego co się tam naprawdę działo. Bardzo Państwu dziękuję za zaproszenie. „
Jadwiga Duda: „Wspomnę, że 25.02. 1998 r. tu w sali „Magistrat” odbyło się drugie spotkanie z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie”, którego prelegentką była Alojza Kot-Gryglewska, członkini KPW urodzona w Krakowie w 1908 r. W latach 1929-1939 uczyła gimnastyki w Prywatnym Gimnazjum Żeńskim im. Marii Konopnickiej w Wieliczce. W latach II wojny światowej należała do Armii Krajowej jako łączniczka i kurierka o pseudonimie „Limba”. Pełniła funkcję kierownika szkoleniowego kobiet na okręg krakowski. 13 marca 1945 r. za pracę w konspiracji została aresztowana przez NKWD i umieszczona w więzieniu w Krakowie przy ul. Montelupich. Po dziesięciu nocach przesłuchań wywieziono ją wraz z grupą akowców do Krasnowodzka w byłym ZSRR. Do Polski wróciła 21 czerwca 1946 roku, po miesiącach gehenny na nieludzkiej ziemi. Po wojnie uczyła w liceach ogólnokształcących Krakowa aż do emerytury. Wraz z Witoldem Kieżunem napisała książkę pt. „Przetrwać to ufać wspomnienia z „nieludzkiej ziemi”(1991 r.), wyróżnioną II nagrodą w konkursie pt. „Wschodnie piętno najnowszej historii Polski”. Mając 90 lat potrafiła na piechotę iść na Kasprowy Wierch. Byłam u niej w domu i na jej pogrzebie.”
Stanisław Dziedzic: „Bardzo zachęcam do przybycia na kolejne spotkanie „Wieliczka-Wieliczanie” Bis! 26 lutego , na którym będzie wyświetlany film na temat oddziałów partyzanckich z terenu Małopolski w latach 1939-1956” wykonany przez Krzysztofa Brożka z Pawlikowic. Oglądaliśmy go z panią Jadzią 10 stycznia b.r. w Myślenicach. Na tym filmie jest pokazana uroczystość poświęcenia w 1944 r. poparcia dla Oddziału Partyzanckiego „Śmiały” Armii Krajowej. Widać na nim komendanta Horodyńskiego „Kościeszy”. Jest taka książka „Pamiętnik Stokłosy”, w której dzień po dniu żona komendanta Zofia Horodyńska opisuje wydarzenia. Są też „Okruchy wspomnień” żołnierzy Armii Krajowej. Jest też taka książka „Tak było” Sobolewskiego. Oddziały partyzanckie stacjonowały na górach: Grodzisko, Lubomir, Łysina. Na polanie pod Łysiną było zgrupowanie oddziału „Potok”. Co roku w Zawadce przy pomniku ofiar pacyfikacji dokonanej przez Niemców 29.11.1944 r. jest odprawiana Msza św. Tu w walce z Niemcami na Kotoniu brał udział ostatni prezes Koła Wieliczka ŚZŻAK Tadeusz Piotrowski, ps. „Kłos”, który był członkiem oddziału „Żółw”, na Zawadce został ranny. Polacy eskortowali archiwum Okręgu Murawa Myślenice, przemieszczali furmanką się w kierunku Babiej Góry, ale była obława niemiecka i aby dokumenty nie wpadły w ręce Niemców spalili archiwum.”
NN kobieta: „Siedzę na sali i patrzę na krzyż i chciałam zapytać Pana profesora czy to jest prawdą czy nieprawdą jest, że w walce o wyzwolenie ziem Polski od faszystowskiej okupacji brało udział ponad 3 milion żołnierzy radzieckich i że ponad 600.000 zginęło?”
Henryk Głębocki: „To jest faktem.”
NN: „Dziękuję bardzo. Jesteśmy im bardzo za to wdzięczni. Jak zaczęliśmy od modlitwy, to jeśli mamy tak wielką rocznice 80 lat od II wojny światowej, nie staliśmy się przegranymi tylko ostatecznie wygranymi, dostaliśmy Śląsk, Polska rzeczywiście jest. Teraz będą przepisywać historię i co mamy banderowców za największych przyjaciół, może niedługo się okaże ze holocaust to tylko Polacy robili. Słyszę ze ruscy rozpoczęli wojnę, Niemcy może ją zakończyli i zwyciężyli i do tego dojdzie, że młodzi ludzie będą tak myśleli. My nie jesteśmy młodzieżą, żeby zgłupieć, bo nie wiem czemu to służy. Powinniśmy żyć w prawdzie. Jezus, który wisi na krzyżu przyszedł po to, aby dać świadectwo prawdzie.”
Henryk Głębocki: „Fakty a ludzkie życie, to jest najważniejsze dla każdego z nas, wymagają szacunku. Szacunek dla zmarłych na pewno. Sam przez lata śledzę ten problem jakim jest opowieść o rzekomym bezczeszczeniu grobów żołnierzy sowieckich są naprawdę w nieporównanie lepszym stanie niż groby żołnierzy sowieckich w samej Rosji, gdzie kompletnie o nie nie dbano, chyba że było to potrzebne do celów propagandowych. Demontaż pomników sowieckich to jest coś innego. Te pomniki mówią o nieprawdzie, o tym że ci żołnierze z własnej i nieprzymuszonej woli wykonywali rozkaz Józefa Stalina, ludobójcy, dyktatora, który wymordował co najmniej kilkanaście milionów ich rodaków i innych żołnierzy, którzy byli Ukraińcami w samej Rosji. To był masowy pod względem ilościowym przewyższający Hitlera ludobójca. I to też jest fakt. I teraz co z tego wynika dla oceny. Ja przedstawiłem Państwu w swoim wykładzie swoją ocenę, bo wydaje mi się, że ta ocena umyka nam czasami, że ta wojna nie rozpoczęła się dlatego, że Armia Czerwona na polecenie swojego przywódcy Józefa Stalina chciała uratować Polskę. Polska i cała Europa była ofiarą oszalałych, imperialnych, globalnych ambicji. Pierwszą ofiarą była Polska, a potem także ci chłopcy wcieleni do Armii Czerwonej. Te chłopaki byli pożałowania godni w innym miejscu zachowywali się jak zwierzęta czyli mordując, masowo gwałcąc i robiąc coś co się tu nie da opisać. To wszystko jest proszę pani faktem. Jeżeli się skupiamy na jakimś elemencie rzeczywistości, nie próbujemy nawet zrozumieć pewnej logiki tych wydarzeń, odpowiedzialności za uruchomienie tych wydarzeń i pewnego kontekstu, to bardzo łatwo jest po prostu oszukać tą historię. Historia jest skomplikowana. Usiłujmy zrozumieć zjawisko przyczyn i skutków wydarzeń a tego się wymaga nawet od licealistów. Dziękuję bardzo.”
Lucjan Rówiński: „Chciałem się odnieść do tego, co Pani powiedziała. Kiedy rozmawiam jako historyk z ludźmi starszymi, rozmawiałem z Panem profesorem przed wykładem o tym, że młodzi ludzie, których rodzice, dziadkowie zginęli, mówią: „Wybaczyć? Tak. Zapomnieć? Nie”.
Uważam, Drodzy Państwo, że nauka historii zaczyna się w domu. Podniosła Pani argument, co będzie z tą młodzieżą? No właśnie, „Takie będą Rzeczpospolite, jakie młodzieży chowanie” – mówił Jan Zamoyski. Mamy uczyć historii naszej o Polakach. Mamy krwawą historię i tego nie zmienimy. Dla mnie, jako Polaka, jest to powód do dumy, że chodzę po ziemi i przekazuję wartości swoim dzieciom, które zostały skropione krwią ich dziadów i pradziadów. Na tym się buduje wartości, nie tylko na relatywizmie ale także na tradycji. To jest najważniejsze.
Jeżeli jesteśmy zakorzenieni tu i teraz, w Polsce, to takie wartości muszą wychodzić z domu, a młodzi ludzie sami wybiorą, bo to tak jest.
Ostatnio analizowałem książkę pana J.N. Harrariego dotyczącą informacji. To przecież bolszewicy jako pierwsi wykorzystali mechanizm informacji, by zniewolić ludzi. Nikomu przed nimi się to nie udało. Dlatego informacja jest bardzo ważna, informacji nie należy manipulować. Informację trzeba podać taką, jaka ona jest. Każdy naród ma swoją optykę, tego nie zmienimy, ale my jako Polacy nie musimy się za nic ani z niczego tłumaczyć w podniesionym kontekście. Dziękuję.”
Maria Gurgul: „Ja chciałam podziękować Panu profesorowi za stosunek do Rosjan, albowiem uważam że niema nic gorszego jak uogólnianie winy i przerzucanie winy z jednostek na cały naród. Bo tak jak w Rosji ludzie cierpią, walczą, giną w więzieniach - coś do nas dociera. Tak samo było i na Ukrainie, że byli ludobójcy, ale byli też ludzie, którzy Polakom pomagali i nie można uogólniać. To jest straszne. Podobnie jak nie można dokładać do informacji jakiejkolwiek osobistej interpretacji, zgodnie z narzuconymi wytycznym. Bądźmy ostrożni w ocenianiu. Dziękuje bardzo.”
Jadwiga Duda: „Szanowni Państwo w Klubie Przyjaciół Wieliczki członkiem była Maria Berny, Senator RP, która napisała książkę „Wołynianka”(Wrocław 2015). W niej czytamy że w 1943 r. w ucieczce z Wołynia do Generalnej Guberni pomógł rodzinie Ukrainiec.
Przygotowując się do dzisiejszego spotkania odwiedziłam na wielickim cmentarzu grobu akowców aresztowanych w 1945 r. i wywiezionych w głąb Rosji. Na każdym z grobów zostawiłam list do rodziny zapraszając do udziału w spotkaniu i kontakt telefoniczny ze mną. Na dzisiejsze spotkanie przybyła Władysława Janikowska, córka Władysława Bartochy (24.04.1920 - 30.12.1993), spoczywa na cmentarzu w Wieliczce w kwaterze Xa rząd 6 grób 4. Pani Władysława udostępniła mi „Życiorys” napisany przez Ojca: „Przed wojną w 1939 r. uczęszczałem do szkoły „Junackie Hufce Pracy” doskonalenia zawodu ślusarskiego. Wojna zastała mnie w Zakopanym i od Zakopanego aż po Łuck szedłem z wojskiem polskim. Następnie z Armią Radziecką poprzez Lwów wróciłem do Przemyśla w strony rodzinne. W czasie okupacji hitlerowskiej w 1942 r. podczas łapanek ulicznych złapano mnie i wywieziono na prace przymusowe do Gdańska. Tam przebywałem w obozie i pracowałem w Stoczni Gdańskiej. Po dziecięciu miesiącach pracy zbiegłem z obozu i przyjechałem do Krakowa-Wieliczka. W 1943 roku we wrześniu ożeniłem się w Wieliczce i pracowałem w garbarni w Wieliczce jako ślusarz. W roku 1944 zostałem aresztowany przez policję granatową, która zaprowadziła mnie do Arbajtzamtu, gdzie stamtąd miałem być odwieziony do obozu Sztuthof koło Gdańska. Również tym razem udało mi się zbiedz z biura kierownika „Cyglera” i od tej chwili zmuszony byłem się ukrywać u znajomych i sąsiadów. Do organizacji PPS Gwardia Ludowa należałem od października 1943 roku. Zbieraliśmy się w Lednicy Górnej na różne zebrania i odprawy w tow. Leona Polonki, gdzie spotykali się Wilkosz, Wielgus, Misiołek, Jedynak, Krzeczkowski i wielu, wielu innych towarzyszy. W roku 1944 w czerwcu skierowano mnie do tzw. Domonia Franciszka pseudo (Bednarz) Dobranowice B.Ch. Rekomendował mnie tow. Król Lolek. Następnie tow. Domoń zaprowadził mnie do oddziału partyzanckiego, który znajdował się w Kędzieżynce w nadleśnictwie i tam przydzielono mnie do oddziału radzieckiego za przewodnika i tłumacza. Brałem udział w jednej z akcji w tym oddziale w Winiarach koło Dobczyc, gdzie zdobyliśmy dwa samochody wojskowe, amunicję i broń. kilku zabiliśmy i paru wzięto do niewoli. Następnie brałem udział w akcji na Lipnik, gdzie Niemcy spalili kilka zabudowań oraz zamordowali ludzi. powracającym Niemcom zagrodziliśmy drogę zabijając kilku Niemców zabierając samochodu, broń którą mieli. W następstwie udanej akcji Niemcy w odwecie ściągnęli większą ilość wojska9własowców) do przeczesywania lasów, gdzie byliśmy skłonni iść w kierunku babiej Góry i czeskiej granicy. Ja wybrałem powrót do Wieliczki. W Wieliczce brałem udział w jednej z akcji przy ulicy obecnej Generała Świerczewskiego, gdzie został zabity volkdetsch Palmi Robert. W styczniu 1945 r. kiedy wkroczyła Armia Radziecka do Wieliczki organizacja GL PPS powoła mnie do Milicji Obywatelskiej. Mając dyżur na NKWD byłem też tłumaczem i pewnego dnia przyprowadzono komendanta oddziału B.Ch pseudo „żółw”. Ja nie orientując się w sytuacji zacząłem z nim rozmawiać rozmowa ta w następstwie zaszkodziła mi, gdzie aresztowano mnie pod zarzutem „skąd ja go znam” i „żebym wskazała inne nazwiska”; ja tego nie uczyniłem, gdyż nazwiska nie znałem. Głównym aktem oskarżenia był dla mnie zarzut przynależności do AK. W tym okresie czasu nie odróżniałem przynależności do organizacji AK, BCh, GL, PPR czy też PPS wiedziałem jedno walczyć przeciwko hitlerowskim Niemcom. Dnia 22. II. 1945 r. wywieziono mnie w głąb Rosji w nizinne uralsko -ruska miejscowość Bułanasz i Altaj tam byłem w obozie i pracowałem przy wyrębie lasu, a następnie w kopalni węgla. We wrześniu 1947 roku w pracy straciłem wzrok lewego oka oraz nabyłem się choroby płuc. W roku 1947 w listopadzie powróciłem do Polski jako internowany inwalida. W styczniu 1945 roku zacząłem pracę w Radzie Narodowej Wieliczki. Następnie Powiatowa Rada Narodowa Kraków, Prezydium Miejskiej rady Narodowej Wieliczka. W Radach Narodowych zakończyłem pracę w 1959 r. Od roku 1960 do chwili obecnej pracuję w Sp-pi Pracy Okręgowe Warsztaty Samochodowe w Krakowie ul. Hetamańska 11. podpisał Bartocha Władysław.
Na dodatkowej kartce czytamy: „W styczniu 1945 r. kiedy wkroczyła Armia Radziecka do Wieliczki organizacja GL PPS powoła mnie do Milicji Obywatelskiej, gdzie byłem też tłumaczem. Pewnego dnia przyprowadzono mojego Komendanta Oddziału B.Ch. pseudo „Żółw” moje pseudo było „Tur”, ja nie orientując się w sytuacji zacząłem z nim rozmawiać. Następstwem tej rozmowy było moje aresztowanie. Głównym aktem oskarżenia był zarzut do przynależności do A K. W styczniu 1945 r. zostałem aresztowany i uwięziony najpierw w Nowym Sączu, później przewieźli mnie do więzienia w Sanoku. Po 10 dniach pobytu w więzieniu w Sanoku wywieźli mnie do obozu pracy na Ural. Podróż trwała ponad miesiąc w okropnych warunkach, raz dziennie rzucali nam jak bydłu gotowane ziemniaki. Po krótkim postoju w Swierdłowsku (Kąpiel i zmiana ubrań bo dużo ludzi zachorowało na cholerę). Ruszyliśmy dalej do obozu pracy w Bułamasz i Ałtaj. W pierwszym roku pobytu pracowałem w lesie (Karczowane). Po roku kto przeżył (50% zmarło) zostałem przeniesiony do pracy w kopalni węgla. Pracowaliśmy ponad siły ważyłem 40 kg, trzeba było walczyć o przetrwanie. Do pracy i z pracy prowadzono nas pod konwojem. Za tą ciężką pracę nie otrzymywaliśmy żadnego wynagrodzenia jedynie skromne wyżywienie. W trzecim roku pobytu ponieważ byłem wycieńczony przenieśli mnie do pracy na powierzchnię pracowałem jako kowal-ślusarz i wtedy zdarzył się wypadek, odłamek żelaza wpadł mi w lewe oko i straciłem wzrok. Pod konwojem przewieźli mnie do szpitala w Swierdłowsku i oko zoperowali lecz wzroku nie odzyskałem. Po powrocie ze szpitala za dwa tygodnie powiadomili nas o powrocie do kraju. Po prawie 3 latach zesłania wróciłem do kraju bez oka i z dziurą w płucach. Po paru latach oko uszkodzone zaczęło gnić i zagrażało ślepotą drugiemu oku. Wyjęto mi oko i zastąpiono sztucznym. Gruźlicę leczyłem przez 15 lat i dzięki opiece lekarza i żony dziura w płucach zniknęła.” W 1995 r. został zrehabilitowany i przeproszony na krzywdy .
W spotkaniu uczestniczyły Zofia Lachman i Renata Lachman, synowa i wnuczka Władysława Lachmana, który spoczywa na wielickim cmentarzu: „Władysław Lachman (8.08.1906 - 30.02.1960) ŻOŁNIERZ ARMII KRAJOWEJ w kw. XIII rząd 8 grób 18. Wspominają, że żył krótko 54 lata. Był żonaty i miał syna Andrzeja, który też nie żyje. Pamiętają , że mówił iż będąc przymusowo w Rosji na Syberii pracował w kopalni złota.
Edward Waliszewski, były więzień obozu jenieckiego w Buanasz w obwodzie Swierdłowskim na terenie ZSRR od 2.04.1945 do 13.10. 1947 uwięziony za przynależność do Armii Krajowej był prelegentem na 33 spotkaniu „Wieliczka-Wieliczanie” 27.09.2000 r. Jego wypowiedź jest opublikowana przez Jadwigę Dudową w „Panoramie Powiatu Wielickiego nr 11 (97) Rok VI z listopada 2000 r. na str. 26 w artykule pt. „Wieliczka-Wieliczanie Echo dawnej tragedii daleko się niesie” -w 60 rocznicę zbrodni katyńskiej”.
W zeszycie nr 49 „Biblioteczki Wielickiej” (2006) na str. 25,26 opublikowała biogram Edwarda Waliszewskiego (1925-2006), żołnierza Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej ps. „Wiarus” w Oddziałach Partyzanckich „Śmiały” i „Żółw”, więzień obozu pracy w ZSRR w latach 1945-1947”.
29.04. 2009 r. zorganizowałam 136 spotkanie Wieliczka-Wieliczanie” pt. „Wieliczanie z Armii Krajowej (AK) w latach 1942-1945 i ich powojenne losy”, z którego relacje opublikowałam w zeszycie nr 81 „Biblioteczki Wielickiej” (2009). W tym zeszycie jest prelekcja Tadeusza Piotrowski ego, prezesa Koła Wieliczka Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej m.in. o aresztowanych w Wieliczce w 1945 i wywiezionych w głąb Rosji. Wiesław Topornicki wspomina Mieczysława Cieślika, żołnierza AK, który w latach 1945-1947 był przymusowo na Syberii.
28.03.1945 aresztowano 16. tu członków Tymczasowego Rządu Polskiego -Rada Jedności Narodu reprezentujących wszystkie stronnictwa polityczne i wywieziono ich do Moskwy. Wśród nich był Antoni Pajdak (12894-19880, rodem z Biskupic. Na Łubiance osadzono ich bezprawnie, skazując na kartę śmierci, wieloletnie więzienie i roboty w sowieckich łagrach. Antoni Pajdak został skazany na 5 lat więzienia. Dla upamiętnienia tej zbrodni w Wieliczce w 2006 r. przed pomnikiem Odrodzenia Polski wmurowano tablice z nazwiskami członków Rady Jedności Narodu. Inicjatorem powstania tej tablicy był Kazimierz Guzikowski, prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej na Okręg Małopolski , a tablice zaprojektował Edward Krzak.
O Antonim Znańskim (26.09.1911 - 12.06.2004), żołnierzy AK, dowódcy drużyn w Placówce Koźmice Wielkie (krypt. „Las”) spoczywającym na wielickim cmentarzu w kw. IXa, rząd 1a, grób 5 - pisze Bogusław Krasnowolski w książce pt. „SIERCZA DACH WIELICZKI MONOGRAFIA”(Siercza 2005) str. 240-244, a na str. 241 czytamy: „14 marca 1945 r. został aresztowany przez organa Armii Czerwonej i z innymi Polakami osadzony w koncentracyjnym obozie pracy na Syberii, skąd słał listy do żony i synka Józia (zob. niżej). Zwolniony po blisko trzech latach pod koniec 1947 r. powrócił do Sierczy.”
Publiczność brawami podziękowała prelegentom za wygłoszone prelekcje, a Jadwiga Duda dziękując wręczyła im upominek książkowy tom XXV rocznika „Małopolska-regiony-regionalizmy-małe ojczyzny” . Zaprosiła zebranych na wycieczkę 11.02. (wtorek) na godz. 10.00-tej do Muzeum Archidiecezjalnego w Krakowie przy ul. Kanoniczej 19 oraz na 61 spotkanie z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie” Bis” 26 .02. (środa) godz.16.00-tej w sali „Magistrat” pt. „Historia oddziałów partyzanckich działających na terenie Małopolski w latach 1939-1955”- z prelekcją historyka Ziemowita Kalinowskiego i filmem dokumentalnym w reżyserii Krzysztofa Brożka z Pawlikowic. Wykonano wspólne zdjęcie tych, którzy dotrwali do końca.
W 60 spotkaniu „Wieliczka-Wieliczanie” Bis! (a 290 „Wieliczka-Wieliczanie”) uczestniczyło 58 osób: Henryka Babry, Władysław Babry, Bogna Czyżowska, Stanisław Dziedzic, Henryk Głębocki, Władysława Janikowska z d. Bartocha, Bożena Malarczyk, Joanna Kordula, Renata Lachman, Zofia Lachman, Anna Matlak, Lucjan Rówiński, Krystyna Rudnicka, Jakub Strynowicz, Rafał Ślęczka, Andrzej Waliszewski, Teresa Waś, Jacek Wawszczak, Zdzisław Włodarczyk, Katarzyna Zając, Zbigniew Zając, Hubert Biłka z PCKZiU, 36 osób z KPW: Filip Banaś, Grażyna Bieniek, Marta Borowiec, Hubert Cora, Danuta Chrebor, Katarzyna Czubak, Jadwiga Duda, Alojzja Dudek, Halina Dyląg, Marian Dyląg, Maria Gurgul, Elżbieta Kawecka-Cebula, Krzysztof Kasprzyk, Ewa Lelek, Marta Lelito, Małgorzata Łyżczarz, Jan Matzke, Krystyna Myśliwiec, Maria Nawrot, Ewa Nowosielska, Antoni Obrzud, Łukasz Ochoński, Aleksandra Pasek, Marcin Perek, Krystyna Piotrowska, Halina Pracuch, Zofia Prochwicz, Celina Sawicka, Marian Sipióra, Liliana Syrkiewicz, Anna Ślęczka, Janina Tańcula, Justyna Twardosz, Renata Wyligała, Tadeusz Ziobro, Małgorzata Złomek. Przebieg spotkania fotografowali: Justyna Twardosz i Krzysztof Kasprzyk. W miesięczniku regionalnym „Głos Wielicki 24” numerze 2 (219) z lutego 2025 ukazał się artykuł pt. „W 80.rocznicę zakończenia II wojny światowej” napisany przez GPT na podstawie relacji Jadwigi Dudy.
Opracowała Jadwiga Duda